poniedziałek, 13 lipca 2015

Roślinka

Będąc na zakupach cotygodniowych... Junior zaczął swoją śpiewkę...
- Kupisz miiiiii ???
Jednoznacznie i jednomyślnie ucinaliśmy dyskusję w zarodku. Nie i tyle. Już nie mieliśmy siły tłumaczyć tego samego w kółko.
Aż nagle patrzę - coś na kształt zestawu Mały Ogrodnik. Jakieś ziarenka, minidoniczki itp. Wciągamy do koszyka.
W domu pudełko poleżało kilka dni, musiało dojrzeć.
Któregoś popołudnia w ramach odrywania od komputera zarzadziłem
- Sadzimy ziarenka !
Oczywiście napotkałem opór materii ożywionej. Chwila dyskusji. Udało się.
Jak to się robi ?
Dzień wcześniej zgodnie z instrukcją zacząłem nawilzac ziarenka w wilgotnej wacie. Dokładniej owinięte w płatki kosmetyczne, akurat to mi wv rękę wpadło.
- Jachu, nalej wody do kubka,  tak między kreski 40 i 50.
Poszedł do łazienki. Chyba zapomniał, że w kuchni też mamy zlew. Czynny. Bliżej. Chlapie. Nalewa. Odlewa. Potem sprawdzę, co trzeba wytrzeć. Ma swoje odpowiedzialne zadanie. Przynosi. Trochę dużo tej wody. Na razie trzymamy się instrukcji. Wrzucamy krążek czort wie czego. Gleby ? Suszonego torfu ? Wszystko jedno. Czekamy co się stanie. Rośnie po kilku minutach. Czujemy się jak alchemicy.
Czas przełożyć toto do minidoniczek.
- Tata, brudzi !
Jakby zabawa w kałuży nie brudziła... Wyjmujemy. Toto jest w czymś na kształt woreczka. Organicznego. Rozrywam. Przesypuję. Jachu taką jakby łopatką z zestawu robi dziurkę na nasionko. Dokładniej na kukurydzę lub fasolkę.
Mikrodoniczki mamy trzy, więc operację powtarzamy. Trzy razy. Jednak już się nie bawimy w aptekę i zalewamy krążki gleby jak wypadnie. Rosną jak na drożdżach :)
Wkładamy nasionka, zasypujemy. Stawiamy na oknie.
Spróbujemy pamiętać o podlewaniu. Słońce i ciepło są.
Pozostaje czekać... Na razie doglądamy. A Jachu podlewa. Robiąc im błoto. Chyba następnym razem weźmiemy jakieś rośliny bagienne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz