sobota, 13 października 2012

W garażu

Miałem wczoraj szalony pomysł, wezmę syna, oddamy się męskim zajęciom, pobrudzimy się w garażu. Cel: skręcenie stojaka na opony, 4 śruby. Jako człowiek przewidujący wziąłem mu do zabawy 3 autka. Kręcę, junior jeździ autami po ścianie, jest ok. Pod koniec pierwszej śruby słyszę płaczliwe "Tata, ja nie chcę zrobić siusiu w majtki". Szybko do auta, 300 m sprintu jak na ćwierć mili. Spieszył się tak, że w domu musiał się najpierw rozebrać - buty kurtka sweter bluzka spodnie. Zdążył, spokojnie wracamy. Kończę drugą śrubę "Tak, bardzo chcę kupkę". Siła wyższa, zapomniał. Sprint, alarm prawdziwy, nawet zapomniał z pośpiechu zdjąć kurtkę  Wracamy. Kończyny trzecią śrubę, pomaga dzielnie, więc trwa to dłużej. Chyba się zmęczył. "Jestem bardzo głodny, muszę skończyć obiadek w domku". Już wolniej jedziemy, na nogach mi się nie chce, żeby jednak skończyć przed północą. Zjadł. wracamy. Ostatnia śruba za nami, bierzemy się za nakładanie kół. "Jedziemy do domku pić ?" I tu go zaskoczyłem, wyjąłem z kieszeni soczek. Nawet się ucieszył. Skończyliśmy, auto wstawione, z trudem, bo nowa geometria garażu. Brudni jak dwa szczęśliwe chłopy. Chwila nieuwagi. "Tata, styropian jest pyszny". Ups... Nie zaszkodził jednak  Może faktycznie jest jadalny ?