sobota, 23 listopada 2013

Makieta - stan poziomy

Miesiąc temu zaczęliśmy robić makietę lasu. Projekt mi się rozrósł, poniosło mnie... To jest etap ściółki leśnej, stan zamkniety :)

Cukier Lukier

Jaś miał urodziny. Na początku listopada. Czwarte. Duzy chłop, już ma swoich kumpli, załogę z przedszkola. Wpadało więc zrobić imprezkę, pierwszą w życiu nie tylko dla rodziny. W dodatku w knajpie ! Takie teraz zwyczaje, już na kilku urodzinach w tzw. miejscach dla dzieci, salach zabaw, był. Jego kolej na rewanż.
Najbardziej pomysłowa wyszukała odpowiedni lokal specjalizujący się w tego typu imprezach, weszliśmy z przyczyn ekonomicznych w spółkę z przyjaciółką Jasia o kilka dni starszą, Najgospodarniejsza z Oli mamą zrobiły tort wypijając przy okazji butelkę grzańca, pozostało ubrać się odpowiednio i iść balować.
Dzieciaki się zeszły. Wszelkie nasze obawy zniknęły - rodzice bez strachu zostawili swe pociechy pod naszą opieką, dzieci chętnie zostały, poddały się chociaż z grubsza regułom zabawy. Bawili się hucznie, a największa atrakcją było samodzielne robienie lizaków !!! Mieszały, kręciły, przyprawiały, z rozdziawionymi z zachwytu buziami patrzyły jak masa tężeje, krystalizuje, twardnieje. Każde dumnie wyniosło samodzielnie zrobionego lizaka :)

Nie jestem specjalnie za propagowaniem, reklamowaniem różnych miejsc określanych jak trendy, cool, nowoczesnych, modnych itd itp, ale widząc radość dziecka, z czystym sumieniem zachęcam chociaż do odwiedzin, rzutu okiem na Cukier Lukier.

piątek, 22 listopada 2013

Budzenie

Budzimy smyka do przedszkola. Czasem mocno protestuje, czasem wstaje radośnie, jak to w życiu. My też czasem przed świtem marudzimy, że znowu trzeba do pracy iść...
Po wyciągnięciu się, dwóch ziewach i względnym zorientowaniu się co się dzieje, nie oznaczającym oczywiście pełnego dobudzenia się, siada na łóżeczku. Czeka na transport do dużego pokoju na czyichś rękach. Tam na kanapie przez chwilę będzie się wypierzał, witał dzień już bardziej świadomie.
Jednak przed nami chwila pełna napięcia. Dokona selekcji, wyboru, które z nas zaniesie Jasia, które - Jego przytulaski. Musimy stać w szeregu przed łóżeczkiem, jak na porannym apelu. On z mina świadomego swej pozycji Pana i Władcy chwilę błądzi wzrokiem po naszych twarzach. Kręci paluszkiem młynka w powietrzu, jak przy dziecięcej wyliczance. Swiadomie buduje napięcie. Nagle - z miną zdecydowaną - pac, wskazuje wybrańca. Drugie z nas musi chwilę teatralnie poszlochać, że nie dostąpiło dziś zaszczytu...
Jaś siada, zaszczycony rodzic dostojnie dźwiga 20 kg skarbu i delikatnie kładzie na kanapie. Drugie z nas karnie zbiera pluszaki z łóżeczka. Rzecz w tym, że jest ich zazwyczaj większa ilość i wypadają, trudno zabrać się z nimi za jednym razem. Po doniesieniu przykrywamy nimi Jasia jak kołderką :) Jest ukontentowany, może się powyciągać spokojnie, rozbudzić.

czwartek, 21 listopada 2013

Zdjęcie w przedszkolu

Najdroższa podczas codziennej telefoniczne krótkiej relacji, jak przebiegło odstawienie.spadkobiercy do przedszkola oznajmiła mi że jakbym szukał swoich perfum, to są w Jej torebce. Że  co ???

W przedszkolu robiono dzieciom zdjęcia. Jak to co jakiś czas, potem można kupić kalendarz z Jaśkiem dla babci :)
Zgodnie z sugestią pań, własnym sposobem życia i chęcią nauczenia Go czegoś wyliczyliśmy Mu, że do zdjęcia trzeba się ładnie ubrać, "egelancko". Przyswoił. Chyba nawet lubi ładnie się ubrać, żeby podkreślić uroczystość jakiegoś dnia, wydarzenia. Obu mu to nie przeszło :) Tym razem zażyczył sobie, że musi równeż ładnie pachnieć. Ok, też mamy nadzieję, że będzie dla Niego naturalne, że "egelancki" mężczyzna powinien też ładnie pachnieć. Ale próbę psiknięcia go w domu odrzucił, bo "po drodze. mu się zmyją". Więc nie było wyjścia,musiał zostać psiknięty przed wejściem do sali.

Trzeba go jeszcze z grzebieniem zaprzyjaźnić :)

środa, 20 listopada 2013

Patriotyzm

11-letnia siostrzenica mi zaimponowała. Ba, poczułem się z Niej dumny :)
Moja siostra to raczej tak... nie wpaja dzieciom i sama nie wyznaje zbyt głębokich uczuć patriotycznych. 11 listopada woli obejrzeć film o Woodstocku. Trudno.
W tym roku córka a moja Chrześnica spytała rodziców, czemu nie wieszają flagi w Święto Niepodległości ??? Po czym oznajmiła, że nawet jeżeli rodzice nie lubią Polski to wcale nie znaczy że Ona też ma nie kochać Ojczyzny :)

Jest więc szansa, że jeszcze Młoda wyjdzie na ludzi ;)

wtorek, 19 listopada 2013

Święto Niepodległości

Dzień Niepodległości. Trochę zmęczeni po spotkaniu ze znajomymi dzień wcześniej jednak się zmobilizowaliśmy i wybraliśmy świętować. Z atrakcji wybraliśmy defiladę prezydencką. Jak to Jasiek określił - Idziemy na regulację :-)
Abstrahując od kontekstów politycznych i historycznych, jako dzieciak byłem bardzo zainteresowany pochodami pierwszomajowymi i defiladami wojsk wszelakich. Szczególnie atrakcyjne było machanie chorągiewką i trzymanie balonika. Ewentualnie jeszcze wata cukrowa :)
Idąc tym tropem, po drodze wyposażyliśmy kandydata na patriotę w chorągiewkę w barwach narodowych. Najwspanialsza sama stwierdziła, że już jest duży i czas go wprowadzać w symbolikę narodową. Podkład już mu trochę zrobiłem na naszych męskich wyprawach ;) Szybko pojął, jakie barwy ma Polska, z grubsza co to ta Polska jest, a przede wszystkim - że chorągiewka służy m. in. do machania do żołnierzy. W związku z tym co mijaliśmy patrol policji - intensywnie machał :)
Oczywiście dojrzał gdzieś białe i czerwone baloniki, oczywiście zapragnął je posiąść, więc Najdroższa ofiarnie udała się na ich poszukiwanie. Na tym polu nie odniosła sukcesu, musiał Junior zadowolić się balonikiem w kształcie lokomotywy. Chyba nie był takim rozwojem wydarzeń rozczarowany...
W końcu zajęliśmy dogodne do obserwacji miejsce, tuż przy chodniku. Nadchodzą. Jasiek patrzy zainteresowany. Trochę na przyszłość tłumaczę mu, którzy to są marynarze, lotnicy, zainteresowanie wzbudził oddział cyklistów, kompletnie zignorował Piłsudskiego i obecnego Prezydenta. Nawet obstawę :) Każdy wiek ma swoje prawa.
Za to fascynacja machaniem chorągiewką i żołnierskim marszem przeniosła się do domu. Pół wieczora musiałem za nim defilować w rytm komend: lewa, prawa, baaaczność !!! Gorzej miała Najdroższa, bo przez kilka najbliższych dni defilowali również w drodze do przedszkola...

Reasumując:
- Młody poznał barwy flagi,
- Młody poznał krok marszowy.

Z refleksji bardziej dorosłych:
- niestety, dobrą rodzinną zabawę psuła mi konieczność nerwowego rozglądania się na boki, czy jacyś troglodyci nie zaczynają w okolicy rozrabiać, co oznaczałoby konieczność ewakuacji rodziny z okolicy i koniec święta,
- bardzo mi odpowiada forma patriotyzmu propagowana przez Prezydenta, promująca świętowanie obywatelskie, rodzinne, wspólny spacer i zabawę, zamiast nadętych uroczystości dla polityków i oficjeli. W końcu to swięto nas wszystkich, Polaków :)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Przed snem

Mamy nowe obyczaje wieczorne. Przed snem Jasiek musi pożegnać się z Mamusią. Początkowo to był mocny buziak na dobranoc i mógł zasypiać. Potem pojawiły się wędrówki. Jeszcze jeden buziak. Prztulanko. Jeszcze coś musiał opowiedzieć. I tak pół godziny, spacerów, przeplatanych próbami utrzymania go w łóżeczku. Postanowiliśmy go przykrócić. Pomysł o dziwo zadziałał :) Rytuał przypomina trochę rozbudowany ceremoniał powitań raperów z getta. A więc mamy cykl ruchów, gestów ceremonialnych:
1. Buziak - oczywiście mocny i soczysty
2. Przytulanko
3. Piątka - przybijana z rozmachem
4. żółwik
I z głowy, już nie wędruje. Siła rytuałów. Musimy coś jeszcze wymyślić na szybkie przyjście do wanny :)

niedziela, 17 listopada 2013

Kawa

Mamy ekspres do kawy. Właściwie odkąd go mamy, innej kawy w domu nie pijam. Lubię wypić kawę taką, jak sobie wymyślę, w zakresie ilości cukru, mleka, programu w ekspresie. Tylko że... Młody uwielbia robić kawę dla Tatusia. Chce pomóc...
Jak był malutki.. Czyli już chodzący i trochę gadający, niewystający głową ponad blat szafki, kazał się sadzać na szafce, podać kubek, cukier, wsypywał. Pozwalał sobie pomagać, więc wystarczyło wysypać nadmiarowy z powrotem do cukiernicy. Pozwalał mi wybrać i włożyć kapsułkę z kawą. Odpowiedni program wybierałem JA, tylko jego palcem wciskaliśmy guzik.Machnął dwa razy łyżeczką. Pozwalał się zdjąć na dół, bo kawa jest gorąca.
Potem wyrósł i zaczął dosięgać wszystkiego sam. Każe mi wyjść z kuchni i nie pomagać, bo on mi zrobi kawkę. Kochany syneczek. Tylko...
Chociaż wie który kubek lubię :) Ze słonikiem.
Wie, że słodzę. Więc bierze cukier. Chyba uważa, że jestem niedocukrzony, więc sypie mi przynajmniej 5 łyżeczek. Nabieranie cukru różnie mu wychodzi, więc czasem do kubka trafi 5 czubatych, czasem 5 szczypt z czubka łyżeczki. Ile mi się przytrafiło tym razem dowiem się dopiero po pierwszym łyku...
Rodzaj kawy też sam wybiera. Tu nie odpuszczam i codziennie prawie mamy drobne starcie. Nie może zrozumieć, że ta w niebieskim opakowaniu jest lepsza rano, a w czarnym - po powrocie z pracy. Chociaż zaczyna powoli to łapać ... Kilka dni temu po krótkiej reprymendzie postanowił jednak zrobić taką jak chcę. Nieważne, że trzeba było niebieską wyrzucić. Przecież tatuś mu już wytłumaczył, że załadowana jest na rano, więc musi zmienić ! Bez strat nauka się nie obejdzie...
Potem robi mi psikus i wciska inny program niż sobie życzę. Przyzwyczaiłem się, kawa podobna. Gorzej jakby zamiast espresso zrobił mi capuccino :)
Potem już się muszę oddalić. Wyjmuje kawę, wyrzuca wkład do śmieci o czym świadczą ślady mokre na podłodze. Miesza, to już mu nieźle idzie, bo nie trzeba potem myć blatu. Wystarczy lekko przestrzeć. Ba, nawet wlewa mleko. Z reguły mu się udaje nie rozlać. Nigdy nie wiem, ile mleka postanowi mi wlać. I kawa gotowa :)
Nawet dostrzegam już pewien urok tej sytuacji, codziennie pijąc inną kawę - niespodziankę :)