W ramach odświeżania pasji, stylu życia, zachęcony wycieczką na Kondratową Halę, było mi mało. Patrzyłem w mapę, w niebo, gdziebytupójść dnia następnego. Ale tak - zima jest, ślisko jest, w potencjalne lawinisko sam nie pójdę, raków ani choćby kijów nie mam... Trzeba coś lekkiego wymyślić. Nosal ? Podobno ślisko. Murowaniec ? Jeszcze się nie odważę w tych warunkach. Dolina Kościeliska lub Chochołowska ? Trzeba by podjechać, nie chce mi się.
Mapa, Internet - o, Kopieniec, brzmi obiecująco i rozsądnie. Z Kuźnic tam i z powrotem na nogach przez las, bez lawinowych jarów po drodze, lekka mgła nie zaszkodzi, a wręcz doda klimatu. Decyzja - idę. Plecak zaopatrzony, tup tup, brama TPN, stuptuty na nogi, łyk wody i do przodu. Ostro w górę kamienistą drogą, jak na początku większości szlaków. Jakoś mi idzie. Rozdroże szlaków. Kusi lekko strzalka z napisem Gąsienicowa, ale zapał studzi tablica "Lawiny". Skręca tam jakaś para - do plecaków przytroczone czekany - ocho, taki mocny to ja nie jestem. Dreptam dalej swoją ścieżką. Drugie rozdroże - Nosal ? Wygląda spokojnie, ale obiło mi się uszy, że bywa ślisko i niebezpiecznie. Bez raków w tych warunkach się nie odważę. Dziecko z żoną czekają na mój powrót. Zanurzam się w las.
W lesie zima w pełni, ośnieżone choinki, lekka mgła, ścieżka lekko przysypana puchem. Patrzę na ślady, dzisiaj przede mną szedł tędy tylko lis albo pies. Wiem, że kilka minut za mną idzie podobny do mnie samotnik, trochę raźniej zawsze.
Las. Brakuje całych jego połaci po jesienno-zimowych huraganach. Zamiast sosen sięgających nieba - na ośnieżonym zboczu leżą pnie, poukładane jak bierki Wyrwidębów. Leżą na zboczu, które przecina moja ścieżka. Idę dalej, w duszy lekki niepokój - a jak te bale drgną, potoczą się nagle w dół drewnianą lawiną ? Staram się iść delikatnie, bezszelestnie, nie prowokując ich do jakiejkolwiek aktywności. Doszedłem do lasu, ulga w duszy.
Rozdroże. Drzewa tu były przed wichurą, więc wraz z nimi zniknęły oznaczenia szlaku. Mapa, kompas, studiuję ukształtowanie terenu - chyba powinienem iść prosto. Postanowiłem zaufać zwierzakowi, który idąc wcześniej zostawił ślady w świeżym śniegu. W końcu on chyba lepiej zna teren. Intuicja mnie na szczęście nie zawiodła, czworonóg miał rację :)
I dotarłem na łąkę, halę, Olczyńską Polanę opanowaną przez mgłę i śnieg. Na środku drewniana bacówka. Widoczność - powiedzmy 10 metrów. Z panoramy Tatr nici, ale zawsze lubiłem wędrówki w białej nicości. Krótki odpoczynek, kabanos przegryziony czekoladą, i w drogę dalej. Zegarek mówi, że jednak uda się wejść na Kopieniec. Więc w drogę. Mostek nad strumieniem i znowu w las. Droga coraz stromiej pnie się w górę, śnieg coraz mniej utrzymuje stabilność nóg. Lód pod cienką warstwą puchu, schodzę w bok, lasem łatwiej. W głowie myśl - jeszcze trzeba będzie zejść, możebytak odpuścić i zawrócić ? Ale tragedii nie ma, zawsze mogę zejść od drzewa do drzewa. Albo metodą tradycyjną - dupoślizgiem :) Więc pnę się w górę w gęstniejącej mgle. Coraz gorzej, metr po metrze. Ale po śladach widzę, że ktoś dwunogi bez raków tędy szedł dzisiaj, męska ambicja działa niezawodnie ;) Jest szczyt. Nawet jacyś ludzie. Swoi, turyści starej daty, niedzielni wycieczkowicze w takich warunkach nie zapuszczają się w granice TPNu. Kilka słów. We mgle majaczą zarysy bacówek, jak w baśni. Drewniane stare domki, w których juhasi chronili się przed zimnem i wilgocią. Osiedle ze snu, z innego czasu. Zagubione we mgle i czasie...
Herbata z termosu, kabanos z czekoladą, parę słów ze spotkanym turystami i w dół. Optymalna okazała się metoda lasem od drzewa do drzewa :)
Znów bacówka na pokrytej mgłą hali, a na ławce przed nią siedzi Rumcajs. Samotny Włóczykij, starszy, z długą brodą. Patrzy w mgłę.
- Hej.
- Hej.
Dosiadłem się. Bez słowa zjedliśmy po pajdzie chleba, opróżniliśmy kubki z herbatą, zapaliliśmy, popatrzyliśmy w mgłę, kontemplując chwilę. I mgłę. Nie rozważając, co się za nią kryje. Przyjmując świat jakim jest w tym momencie, dziwiąc się jego urokowi jak dziecko.
- Dobrego dnia.
- Dobrego.
I każdy ruszył w swoją stronę.
Po dłuższym spacerze z żalem dostrzegłem blichtr reklam przy dolnej stacji kolejki na Kasprowy...