sobota, 23 sierpnia 2014

Węgierskie smaki

Jadąc przez Węgry zatrzymaliśmy się w jakiejś przydrożnej csardzie coś przegryźć. W kontekście obiadu. Jakoś doszliśmy do porozumienia z barmanem w temacie "co to za danie i ile tego chcemy", ja z Jaśkiem wziąłem csigayipecsenye. Kawał niezłego mięsa posypany czymś przypominającym parmezan. Niech będzie, Jasiek zaczyna jeść.
- Tata, ja nie chcę tego dziwnego sera, zdejmij go z mięska.
Ma swoje smaki, zdjąłem, niech się naje jak lubi. Zaczynam sam jeść. Ups...Zrozumiałem syna. "Serek" pyszny, tylko paszczę wykręca jak przystało na węgierską cygańską pieczeń. Okazał się drobno startym czosnkiem :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Cevapcici

Jadaliśmy na wakacjach obiady. W tzw. z chorwacka konobach. Dziecko jak to dziecko, wybierało pizzę lub frytki, znane i lubiane. Najwspanialsza jak to kobieta, sałatki lub coś z kuchni śródziemnomorskiej zazwyczaj. Ja jak to ja, rzuciłem się na dania lokalne, czyli uwielbiane przeze mnie čevapcici i pljeskavice :-)
I pociecha, widząc na moim talerzu coś nowego i chyba smacznego, postanowił skosztować.
- Tata, daj na spróbę. Pycha. Daj jeszcze, ale bez cebuli. I tego dziwnego keczupu.
Ajwar mu nie zasmakował. Ostatecznie zostawało mi pół porcji...

czwartek, 21 sierpnia 2014

Zastępczy Minionek

- Tata, a jak się tutaj pieniążki nazywają ? Funy czy Kuny ?
- Kuny Jasiu, a co ?
- Właśnie. Dasz mi trochę swoich kunów ?
- Po co ?
- Wybiorę sobie w sklepie jakąś pamiątkę z Chorwacji.
- Ok, dam Ci powiedzmy 20 kuna i coś sobie wybierzesz.
Niech się uczy zarządzać kasą ;-)
- Nie Tato, daj mi wszystkie swoje kuny !

Zauważyłem, że  zawsze będąc w miasteczku, przy okazji obiadu, zmierza ku jednemu sklepikowi i spędza w nim dłuższą chwilę. No tak, Minionek - telefon zabawkowy... Koszmarnie drogi chiński bubel. Chociaż, nie aż taki tandetny... Po przygodzie z balonem chyba nie mieliśmy wyjścia... Zwłaszcza widząc jego zachwyt i determinację...

Krótkie negocjacje ze sprzedawcą, wysupłałem większy banknot, Junior kupił sobie "pamiątkę z Chorwacji", grzecznie powiedział "Hvala", i dał sobie wytłumaczyć, że nie wolno go włączać w aucie :)

środa, 20 sierpnia 2014

Minionek

W trakcie zwiedzania Zadaru Młody wypatrzył kolorowe baloniki z helem. W kształcie bajkowych stworów. W tym Minionka. Cóż, nie było wyjścia. Wynegocjowane 50 kuna i jest nasz. W dodatku z obciążnikiem przeciwucieczkowym. Idziemy przez miasto, nad nami dumnie powiewa kolorowy stwór. Młody szczęśliwy.
Siedzimy przy morskich organach. Mnie ogarnęła faza paniki pt. dziecko tuż przy głębokiej wodzie. W każdym razie Najdroższa na brzegu słuchała z Młodym muzyki morza, ja w formie przystępnej opwiedziałem mu o oceanie z Solaris, w pewnym momencie zawiał w chwili gdy przejmowałem Juniora z samego brzegu na dalszy stopień i... porwał Minionka ku morzu. Stworek po chwili wylądował kilka metrów od brzegu i kołysał się wesoło na falach. Wrócić nie chciał. Ja kąpielówek nie miałem, rodzinny ratownik kilka chwil wcześniej oddalił się w stronę kwatery, nie było szans na ratunek.
Jaś... Wpadł w rozpacz i płacz. "Niedobry Tatuś wypuścił Minionka". Żadne tłumaczenia nie pomagały. Takiego smutku dawno nie widzieliśmy. Nawet widok ogromnych promów nie pomagał. Cóż było robić... Wróciliśmy na starówkę. Odnaleźliśmy przekupkę z Minionkami. Poznała nas. Tylko że... drugiego Minionka nie miała. Jaśko przystał ewentualnie na Zygzaka McQueena. Żal został utulony.

A nasz Minionek... W wersji oficjalnej wskoczył do morza i płynie do Warszawy.Ma nam po powrocie opowiedzieć swoje przygody. Oby udało nam się spotkać podobnego u rodzimych straganiarzy...

wtorek, 19 sierpnia 2014

Języki obce

Przed wyjazdem do Chorwy Jaśko miał obawy o możliwość porozumienia się z ludnością rdzenną.
Obawa została wzmocniona na Węgrzech, gdy włączyłem radio.
- Rodzice, ja nic nie rozumiem !
- My też :)
Do tego próbowałem odczytać lokalne nazwy miejscowości...

Dlatego w Chorwie podjął intensywny kurs języka. W każdym sklepie, knajpce wchodząc głośno mówił Dobar Dan ! Wychodząc czy płacąc Hvala ! I Dovidzenija, czym wzbudzał powszechną radość :)

Ba, nawet w drodze powrotnej przy tankowaniu w Austrii przy kasie powiedział
- Zweite bitte
i
- Viel dank :)

Złapał też podstawy mowy ugrofińskiej w zakresie podstawowych zwrotów grzecznościowych.

Jest z tego bardzo dumny. Jedynie myli mu się wszystko z angielskim, bo ostatecznie wszędzie przechodziłem na język bardziej dla mnie zrozumiały.
- Jasiu, jak jest po chorwacku "Do widzenia" ?
- Bye :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Mrička

Apartmani chorwackie okazało się nie najwyższego standardu. Ale mieszkała w nim Mrička. Czyli lokalny domowy kocurek. Okazał się jedną z największych atrakcji wakacji :) Został szybko z chorwacka nazwany przez nas Mriczką.
Codziennie musieliśmy iść kilka razy dookoła domu w poszukiwaniu Mriczki. Oczywiście Jaś ją głaskał, śpiewał jej autorską kołysankę
"śpij koteczku, Mriczko pora spać"
okazując przy tym ogromną czułość.
Kilka razu plany Jasia okazały się sprzeczne z planami Mrički i zarobił pazurkiem.
Za to największym szczęściem było, gdy Mrička przychodziła na nasz "taras" powygrzewać się w słońcu.

Przy okazji spotkaliśmy też inne okazy przyrody ożywionej, jak szybko uciekający ogon jaszczurki, głośną muzykalną cykadę w całej okazałości, czy pędzącego po betonie ślimaka.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Biedroneczka

Jedziemy przez Węgry, nadszedł czas tankowania. Nerwowo szukam na dystrybutorze oznaczeń Pb98, wszechobecny język z grupy ugrofińskich nie pomaga mi w tym. W końcu znalazłem coś mi mówiący niewielki napis "Pb RON 100" przy pistolecie oznaczonym Evo Neo V. Nalałem, widzę dość abstrakcyjną kwotę 16000 forintów, nie mam pojęcia czy to dużo czy mało, zmierzam do kasy. Oczywiście Młody zemną, zawsze to atrakcja w podróży. Nerwowo myślę, jak dziewczynie przy kasie pokazać, że "płacę za czwórkę", ona mówi tylko po swojemu, próba nawiązania kontaktu w jakimś szerzej znanym języku spaliła na panewce, nerwowo odliczam banknoty, szukam właściwych wśród sterty różnych walut w portfelu. A Młody zaczyna buszować między regałami, przynosi jakąś pluszową biedroneczkę. Minę ma błagalną, typu Kot ze Shreka ;) Dziewczyna przy kasie śmieje się w głos, ja szybko rzucam okiem na cenę bezkropkiej różowej biedroneczki - mniej niż benzyna, niech już będzie. Obaj dumni wracamy do auta. Najdroższa patrzy na biedroneczkę z wyrazem twarzy mówiącym "Michał, gdzie Twoja silna wola ?" ;)