piątek, 8 maja 2015

Nie będzie Niemiec...

Leżę na podłodze, robię porządki w klockach Lego. Tzn. spróbuję posegregowac i coś złożyć ze sterty w pudle, do którego Ostoja Porządku i Ogniska Domowego wrzuciła wszystko hurtem w ramach wiosennych porządków. Po tym, jak Jachu  wszystkie swoje zestawy rozłożył na pojedyncze klocuszki i zostawił tak na środku swojego pokoju. Kręgosłup po kilku godzinach boli, szlag mnie trafia, bo ciągle czegos brakuje. Będę musiał kiedyś jeszcze zajrzeć pod łóżko, pewnie się znajdą...
Jachu szybko się znudxil, dopadł komórkę, YouTube i w najlepsze ogląda, chyba wozy strażackie w akcji. Nie wnikam, przynajmniej nie przeszkadza, bo chwilę wcześniej siedział na stole i dlugim złozonym parasolem rozsuwał mi klocki robiąc między nimi ścieżki, mieszając świeżo posegregowane klocki. Tym razem go nie zamordowałem...
Więc, ja składam, on ogląda.
Nagle zdaję sobie sprawę, że coś tu nie gra, coś drażni rodzinną sielankę, wgryza się w mózg jak niskoobrotowe wiertło dentystyczne. Wsłuchuje się, bo w uszach najgorzej. Nagle słyszę z komórki "Los, los, aber (...) Feuer (...) fahren (...) Achtung (...)". Automatycznie, odruchem wyćwiczonym od pokoleń chcę wykonać "Mutze ab" a potem "Fuhrer kaput". Przez umysł w jednej chwili przeleciało mi 1000 lat historii, od Cedyni, przez Grunwald, Dzieci Wrześni, HaKaTę, Powstania Śląskie, Westerplatte, '39, polską flagę nad Bramą Brandenburską, importowane Volkswageny, wycieczki do Heimatu i paczki w stanie wojennym, po ś.p. Bartoszewskiego, "wypędzonych" i rewizjonizm współczesnych historyków...
O nie, nie będzie Niemiec..., nie po to Wanda w Wiśle utonęła, aby mi dziecko w domu rodzinnym z niemieckim się osłuchiwało ;)
Drażni mnie brzmienie języka, po prostu. I historycznie, i estetycznie. Juz wolę, jak bajki po koreańsku ogląda, bo i to mu się zdarza.

W końcu to nasza flaga powiewała nad Berlinem ;)

czwartek, 7 maja 2015

Paseczki na czole

Od kilku dni przed snem Jasiek każe mi podnieść głowę. Wpatruje się w moją twarz. Czasem uniesie się radością
- Masz paseczki !!! Superowe !
O co kaman ??? Jakież paseczki ??? Może ręka mi się odbiła od podpierania głowy i jakieś zaczerwienienia ? Może włosy się jakoś ułożyły śmiesznie ?
Wpatruje się z Jachem w lustro, nic nie widać... A ten człowieczek w dodatku oświadcza, że też chce takie mieć i muszę go nauczyć robić sobie paseczki na głowie ! Zaczynam juz myśleć o kupnie farbek maskujących, a tu nagle... EUREKA !!! Jak zawsze przypadkowa ;) Czasem zmarszczę bezwiednie czoło, ot i cała tajemnica paseczków.
Tylko jak go tego nauczyć na gładkiej jędrnej skórze pięciolatka ?! I nie dał się zbyć zwyczajowym "jak będziesz starszy...". Stoimy przed lustrem, wykrzywiamy mordki w lewo i prawo... W końcu JEST !!! Na jasiowym czole ledwo widoczny cień zmarszczenia, fałdki !!!
- Tata, mam też paseczek !!! Jak będę większy będę miał więcej, prawda ?
Ileż radości z pierwszej zmarszczki :)

środa, 6 maja 2015

Czytamy

Książki czytamy. Co wieczór, przed snem.

Chyba w ogóle dzieci podnoszą statystyki czytelnictwa. Czasem jestem u kogoś w gościach. Coraz częściej nerwowo rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu jakiejkolwiek książki. I coraz częściej czuję się nieswojo, nie jak w domu, mam zburzone poczucie przytulności, swojskości. Pocieszam się, że pewnie to nowoczesny dom i w szufladzie leży ebook działający w chmurze. Bo przecież płyt z muzyką czy filmami też juz nikt nie trzyma w domu, tylko gdzieś na serwerze na wyspach zagubionych na oceanie, skąd pędzą do nas podwodnym światłowodem lub w eterze  do satelitów. Mniej awangardowi mają małego pendrive'a przy kluczykach.

Któregoś wieczoru
- Jasiek, co dziś poczytamy ?
- ENCYKLOPEDIE !!!
Dobrze, ze nie książkę telefoniczną... Chociaż, też w dzieciństwie z zapałem wertowałem encyklopedie - czterotomówkę PWN.

Młody od niedawna ma taką powiedzmy encyklopedyjkę, atlasik z gatunku "Ludzie na innych kontynentach". W sumie fajny, trochę o Indianach, Aborygenach, płytach tektonicznych i kontynentach. Na próbę któregoś wieczoru coś przeczytaliśmy,chwycił. Zainteresował się. Czytaliśmy więc encyklopedię ;)

wtorek, 5 maja 2015

Chorujemy

Chory był. Juz nie jest. Tydzień brał antybiotyk.
Troskliwy Tatuś postanowił jak najszybciej po powrocie od lekarza dac dziecku lekarstwo. W pełni uzasadnione. Tylko... Coś jakby nie pomyślałem... Lekarstwo dawkowane dwa razy na dobę. Co 12 godzin. Było tuż przed południem. Czyli wychodzi przed północą. Dla mnie to środek nocy. Normalnie koło dziesiątej robię chrapa. Za to wstaje... No, nie z pierwszym pianiem  koguta, raczej z porannymi tramwajami wyjeżdżającymi z zajezdni za oknem.
Jako ten, który jest z dzieckiem na zwolnieniu i może odespac (czytaj znudzić Najwspanialszą do pracy, czyli pospać godzinę dłużej niż zwykle) wziąłem to na siebie.
Dzień pierwszy. "Jasiu, wstań na chwile, otwórz buzię...". Najtroskliwsza przyszła przestraszona wysokim prawdopodobieństwem konieczności zmiany klejacej się od leku poscieli,    w trzy minuty załatwiła sprawę. Miodzio, jak Ona to robi ?! Chrap.
Dzień trzeci. "Jasiu, już siedzisz, mam pyszne kolorowe lekarstewko, otwórz szybko buzię, mniam...". Z pokoju obok wychyla sięvZaspana i dobiega "Kolorowe cholercia jeszcze mu przez słomkę każ pić, na pewno mnie nie zbudzicie". Popić dała mu sama. Zapomniałem przygotować. Zamknąłem się w 10 minutach. Bez strat w pościeli.
Dzień piąty. 5 minut. Piżamka czysta. Po powrocie do łóżka słyszę tak jakby przez sen "Dałeś mu chociaż popić ?"
Dzień ostatni. Rano usłyszałem "Wzięliście to lekarstwo, bo nic nie słyszałam ???".
Ćwiczenie czyni mistrza :)

Wczoraj ostatnia dawka - pośpię, myślę. Piąta rano - "Tata, idę kupę, pomożesz ?".
On potem jeszcze zaśnie...

poniedziałek, 4 maja 2015

Papierowa eskadra

Chyba w ramach tygodnia modelarskiego i postępującej militaryzacji rodziny wpadlem na pomysł zrobienia z Młodym samolocikow z papieru. Z planem późniejszego puszczania ich w pokoju - który dalej lub ładniej poleci. Umiejętność cenna w ramach przygotowania do pobytu w szkole ;)
- Jasiek, robimy samoloty z papieru !
- Juz biegnę !
Bierzemy kartki. Jak to się robiło ?! Na szczęście jeden schemat utkwił mi w głowie. Najprostszy, chyba przerósł Juniora. Nic, pierwszy kontakt nie zawsze jest udany. Robiliśmy razem. Czyli ja zaginałem kartkę, On dociskał krawędzie. Zrobiliśmy 2 egzemplarze. Całkiem udane. Oblot próbny zakończony sukcesem
- Tata, narysujmy na nich godło !
- Jakie ?
- Mój będzie Polską, a Twój Rosja !
Niech i tak będzie. Lepsze to niż Somalia, z którą kiedyś wyskoczył jak Filip z konopii. Nie byłbym sobą, gdybym nie wtajemniczył go w wyglad tzw. szachownicy. Nawet spróbował sam narysować. Z braku wiedzy na "Rosji" machnąłem klasyczną czerwoną gwiazdę. Muszę chyba doszkolić się w znakowaniu współczesnego lotnictwa wojskowego.
Gotowe. Szykuje się do puszczania...
- Tata, mam plan ! Pobawimy się inaczej ! Ja będę latał swoim, Ty swoim, i będziemy się gonić !
Więc każdy z nas wziął do ręki swój samolot i zaczął się szaleńczy bieg po mieszkaniu. Z pikowaniem, beczkami, lotami nurkowymi i karkołomnymi slalomami między nogami krzesła.
Po pół godzinie zarządziłem katastrofę spowodowaną przez "rosyjskiego" kamikadze. Chyba muszę nad kondycją popracować...

niedziela, 3 maja 2015

Czołg

Myśliwiec F22 Raptor, zawisł pod sufitem. Jasiek zachwycony. Rozochocony świeżo odkrytą pasją modelarską spojrzał na szafę
- Tatuś, teraz możemy skleić Twój czołg !!!
Włosy mi się zjeżyły na głowie... Mój piękny, profesjonalny, bardzo zaawansowany Tygrys I w malowaniu późnego '44, Front Wschodni. Przyszła perełka. Czeka na "ten właściwy moment na rozpoczęcie pracy" od... No, od przed pojawienia się Jacha. Chyba czekałem na impuls w postaci takiego pytania. Tylko niech On sobie nie myśli, że dotknie mój czołg. Niedoczekanie !
Jednak, żeby uspokoić sumienie własne, marudzenie dziecka i zaspokoić zapał do wspólnej pracy modelarskiej, wykonałem szybki telefon do Domowego Działu Zaopatrzenia
- Kochanie, wracając z pracy zajrzyj do składnicy harcerskiej, masz przecież po drodze, i kup najprostszy model czołgu. Jakikolwiek...
Zamówienie zostało przyjęte.
Potem się dowiedziałem, ze miała dyskusję ze sprzedawczynią, ze nie ma modeli dla 5-ciolatków do samodzielnego składania. Ostatecznie przyniosła Shermana III, kampania włoska. W sumie muszę spytać, czemu akurat taki. Pewnie miał najładniejszy obrazek na pudełku. Może i dobrze, Junior przynajmiej zobaczy cos innego niz wyposażenie frontu wschodniego w zimowym kamuflażu.
Obaj nie mogliśmy się powstrzymać  przed natychmiastowym otworzeniem pudełka.
- Złożymy go zaraz ?! - prawie chórem..
Wiem, opary kleju modelarskiego nie są zbyt zdrowe. Uchyliłem okno :)
Robimy. Młody niecierpliwy, co mu tam instrukcja. Jednak szybko przeprosił się z tatowymi radami. Pytał, co teraz robić.  Z zachwytem nad skutecznoscia metody wykrecal elementy z ramki zamiast wyrywać. Ewentualnie prosił mnie, żebym odstajace resztki wyrównał ostrym skalpelem dla dorosłych. Dokładnie smarowal klejem tam gdzie mu pokazalem, a nie gdzie popadnie. Szybko zamykaliśmy smierdzacy klej zamiast go rozlac po całym stole. Ba, prawie całkiem  zbędne okazalo sie zabezpieczenie stołu folią i gazetami :)
Złożony. Całkiem całkiem. Gotowe ? Chwila zabawy i...
- Tata, namalujemy mu maskowanie Twoimi farbkami ?
No dobra, mamy do wyboru 4 schematy maskowania. Wybór padł na wersję półmocnoafrykańską. Piękne plamy piaskowo-brązowo-szare. Na szczęście Junior jeszcze nie odróżnia niuansów różnicy między brązem oddziałów pancernych armii brytyjskiej stosowanym podczas II wojny a współczesnym z US Air Forces.
Przygotowałem patyczki do delikatnego malowania, odciskania i rozmazywania delikatnych przejść tonalnych. Wytlumaczylem, co i jak, delikatnie, nie za dużo, powoli. Widzę, Młody pracuje precyzyjnie, zostawiłem go na chwilę samego. Wracam, patrzę - stół czysty, spodnie czyste, język wysunięty, pełne skupienie. Patrzę na czołg - cały brązowy, Jasiek kończy go dokładnie zamalowywac patyczkiem do uszu.
- Jachu, a plamki ?
- Ale takie jest lepsze maskowanie, na brązowej ziemi nie będzie go widać !!!
Nie dyskutowałem. Przecież zawsze mógł go chcieć zrobić na niebiesko lub czerwono jako czołg strażacki ;)
Ba, samodzielnie (prawie) poradził sobie z kalkomanią. I zaakceptował konieczność pokrycia go lakierem bezbarwnym.
Jestem pod głębokim wrażeniem, jak sprawnie i dojrzale sobie poradził w tym wieku. Chyba go dopuszcze do drobnych prac pomocniczych przy moim czołgu jako czeladnika.

Tylko Najwspanialsza otworzyła szeroko oczy, gdy Jej oznajmił
- Mam dwa shermany 3, z Tatą zrobię tygrysa 1 i będziemy się bawić czołgami !
To ostatnie wzbudziło mój niepokój... Zwłaszcza, że potem mam w odległym planie łódź podwodną...