Miasto zalało. Przynajmniej wg telewizji. Dla doświadczonego wrocławskiego powodzianina, dwumetrowej głębokości sadzawka na głównej trasie tranzytowej i unieruchomiona komunikacja miejska to żadna sensacja po ulewie. Może by mi zaimponował zalew ursynowski...
Ale, jak to zwykle bywa, ściana wody poszła dalej, a młodego roznosi, próbuje grać w kręgle 3D z wykorzystaniem sufitu. Nie chcąc zostać bohaterem artykułu o rodzicach zwyrodnialcach, w przypływie desperacji rzucam hasło - kałuże. Zaiskrzyło. Młody wzuł zimowe kalosze z futerkiem, moja bogini - krótkie modne eleganckie, a ja ... nawet gumofilców w szafie nie mam ! Wygrzebałem jakieś pancerne adidasy z membraną. Za ciepło na mój pomysł przebrania się w peleryny deszczowe i zabawy w Jozina z Bazin Wychodzimy, pierwsza kałuża zdobyta, rozchlapana dokumentnie. Druga, trzecia, najpiękniejsza zerka, koszula młodego mokra, czapeczka też.. Chwila moment, troskliwa mama go przebrała w suche. Na jak długo starczy ?
Nagle rozlega się przenikliwe, oskar piskliwe "Jaaasioooo!!!!". Głosik nie do podrobienia Sąsiadka, psiapsiółka z przedszkola na balkonie nas wypatrzyła. Rzuca jej tatce okrzyk bojowy "dawaj w kałuże !". Oli nie trzeba dwa razy powtarzać, różowa pszczółka zaraz jest z nami na dole. W słodkich różowych adidaskach. Trudno. Uważnie omijała kałuże w które Jasiek wskakiwał z impetem. Ja nonszalancko przez nie przechodziłem, ignorując ich istnienie.
Stoimy na osiedlowym boisku, dzieci się bawią. Jasiek coraz odważniej przebiega kałuże. I tak jest snowy mokry. Oli coraz trudniej się powstrzymać. Zanurza paluszek. Dłoń. Sprawdza reakcje mamy - pół na pół, może się udać. Jasiek biega i chlapie. Ola ostrożnie przechodzi po płyciźnie. Sucho w butach. I mnie się udziela nastrój. Atawizm. Ola ręką moczy nóżki. Sprawdza reakcję czy temperaturę ? Jasiek mnie woła, żebym dołączył. Rzut oka na mamy - chyba to przeżyją
Po chwili ich zmysłom ukazuje się obrazek:
Jasiek z głośnym śmiechem galopuje przez kałuże, robiąc wokół fontanny.
Ola z piskiem skacze za nim, fontanny mniejsze, robi to z gracją.
A za nimi poważny ojciec na pajęczych nogach goni ich pokonując akweny z wdziękiem kota w siedmiomilowych butach.
Bilans:
Kalosze z futerkiem schną od dwóch dni.
Adidasy z membraną schną od trzech dni. Przynajmniej wiem, że w uszczelnieniu jest dziura.
Żona miała sucho w butach. Jak to możliwe ?
T-shirty wyschły szybciej
Zapiski z codzienności. Może główny bohater za kilkadziesiąt lat to przeczyta i się rozczuli. Może pokaże moim wnukom ?
sobota, 15 czerwca 2013
piątek, 14 czerwca 2013
Niedziela wśród prasłowian
Szykują zakaz handlu w niedziele. Podobno dzięki temu będziemy chodzić z dzieckiem do parku na spacer zamiast do centrum handlowego...
W związku z tym postanowiliśmy zacząć się wdrażać w nowy rytm. Tak, na wszelki wypadek. Żeby nie narazić dziecka na szok, zaburzenie poczucia bezpieczeństwa, zaczęliśmy od C.H. niedzielnym przedpołudniem. Mieliśmy dwa niezbyt mocne usprawiedliwienia:
1. Załatwić reklamacje butów, co w tygodniu jest awykonalne bo daleko.
2. Pogoda pt. albo zaraz będzie potop, albo przejdzie bokiem, z dzieckiem nie będę ryzykował.
W drodze już go stroiłem, że jak nie zacznie padać (!) to może (!) pójdziemy do lasu. Podchwycił pomysł. Pobyt w C.H. przebiegł wg mocno skróconego programu , chociaż nie obyło się bez przejażdżki "autko-wózkiem" i spaceru przez empik. Nie udało mu się jednak wyżebrać książeczki o Rainbow Dash (tzw. Wipony = My Litttle Ponyw) ani auteczka (= zdalnie sterowane Porsche) ani przejażdżki na zjeżdżalni w McDo. Sukces. Wsiadając do auta sam przypomniał "To teraz do lasu". Z doświadczenia wiedziałem, że parkiem go nie oszukam. Rzut oka na chmury, wyprawy dalekiej nie zaryzykuję. Szczęśliwie mieszkańcy stolicy zapuszczone bądź niezagospodarowane parki nie wiedzieć czemu swą laskami. Pójdźmy tym tropem... Przebłysk geniuszu, jeden z nich tuż obok, w nim grodzisko wczesnośredniowieczne, robimy wycieczkę krajoznawczą
On ma ze mną przechlapane, nie może pobiegać po prostu po łące, zawsze muszę dorzucić tzw. treść dydaktyczną.
Wchodzimy w tzw. lasek. Za pasem drzew teren piknikowo- grillowy, i kawałek polany ukwieconej ! Więc w te pędy przed siebie, na przełaj, hurrra !!! Gdzieś z dołu, mniej więcej na wysokości pasa, dobiega szczęśliwy cienki głos "Ale suuuper !". Podziela mój entuzjazm
A w oddali... Jakiś wał ziemny. Ani chybi osławione grodzisko. Tylko coś takie równe... Może ówcześni prawarszawiacy z czasów Warsa i Sawy znali linijkę i cyrkiel ? A, pewnie w ramach atrakcji turystycznej conieco poprawili, aby nie rzuciło estetyki symetrii. To ja wole jednak te ukryte w lesie, ledwie widoczne wśród mchów. Albo skansenik w Mrówkach. Park w stylu angielskim nigdy nie będzie lasem.
Podbiegamy bliżej. Oczom nie wierzę... W wał ziemny wkopana siatka ogrodnicza i ładne krzewy obsadzone. Prawie róże. Zaczyna mi to przypominać pseudoantyczne świątynię dumania w dawnych posiadłościach ziemskich i skalne ogródki na działkach. Krasnoludka brakuje, brrr....
A wokół wału - drewniana ścieżka, z desek, trochę jak niektóre zabłocone szlaki bieszczadzkie. I to syncia najbardziej urzekło. Stwierdził, że to tory i bawimy się w pociąg. Dobra, materiału na pogadankę dydaktyczną i tak nie widać Więc w te pędy, ciuch ciuch koła w ruch !!! I pędzimy coraz prędzej, a kto to tak gna, pierwsze okrążenie, drugie, trzecie, nagle gwizd, nagle świst, stacja kolejowa, i dalej przed siebie.
Tylko dwaj emeryci w slipkach i basebalówkach białych patrzyli na nas jak na kosmitów. Odwzajemniliśmy się tym samym
W związku z tym postanowiliśmy zacząć się wdrażać w nowy rytm. Tak, na wszelki wypadek. Żeby nie narazić dziecka na szok, zaburzenie poczucia bezpieczeństwa, zaczęliśmy od C.H. niedzielnym przedpołudniem. Mieliśmy dwa niezbyt mocne usprawiedliwienia:
1. Załatwić reklamacje butów, co w tygodniu jest awykonalne bo daleko.
2. Pogoda pt. albo zaraz będzie potop, albo przejdzie bokiem, z dzieckiem nie będę ryzykował.
W drodze już go stroiłem, że jak nie zacznie padać (!) to może (!) pójdziemy do lasu. Podchwycił pomysł. Pobyt w C.H. przebiegł wg mocno skróconego programu , chociaż nie obyło się bez przejażdżki "autko-wózkiem" i spaceru przez empik. Nie udało mu się jednak wyżebrać książeczki o Rainbow Dash (tzw. Wipony = My Litttle Ponyw) ani auteczka (= zdalnie sterowane Porsche) ani przejażdżki na zjeżdżalni w McDo. Sukces. Wsiadając do auta sam przypomniał "To teraz do lasu". Z doświadczenia wiedziałem, że parkiem go nie oszukam. Rzut oka na chmury, wyprawy dalekiej nie zaryzykuję. Szczęśliwie mieszkańcy stolicy zapuszczone bądź niezagospodarowane parki nie wiedzieć czemu swą laskami. Pójdźmy tym tropem... Przebłysk geniuszu, jeden z nich tuż obok, w nim grodzisko wczesnośredniowieczne, robimy wycieczkę krajoznawczą
On ma ze mną przechlapane, nie może pobiegać po prostu po łące, zawsze muszę dorzucić tzw. treść dydaktyczną.
Wchodzimy w tzw. lasek. Za pasem drzew teren piknikowo- grillowy, i kawałek polany ukwieconej ! Więc w te pędy przed siebie, na przełaj, hurrra !!! Gdzieś z dołu, mniej więcej na wysokości pasa, dobiega szczęśliwy cienki głos "Ale suuuper !". Podziela mój entuzjazm
A w oddali... Jakiś wał ziemny. Ani chybi osławione grodzisko. Tylko coś takie równe... Może ówcześni prawarszawiacy z czasów Warsa i Sawy znali linijkę i cyrkiel ? A, pewnie w ramach atrakcji turystycznej conieco poprawili, aby nie rzuciło estetyki symetrii. To ja wole jednak te ukryte w lesie, ledwie widoczne wśród mchów. Albo skansenik w Mrówkach. Park w stylu angielskim nigdy nie będzie lasem.
Podbiegamy bliżej. Oczom nie wierzę... W wał ziemny wkopana siatka ogrodnicza i ładne krzewy obsadzone. Prawie róże. Zaczyna mi to przypominać pseudoantyczne świątynię dumania w dawnych posiadłościach ziemskich i skalne ogródki na działkach. Krasnoludka brakuje, brrr....
A wokół wału - drewniana ścieżka, z desek, trochę jak niektóre zabłocone szlaki bieszczadzkie. I to syncia najbardziej urzekło. Stwierdził, że to tory i bawimy się w pociąg. Dobra, materiału na pogadankę dydaktyczną i tak nie widać Więc w te pędy, ciuch ciuch koła w ruch !!! I pędzimy coraz prędzej, a kto to tak gna, pierwsze okrążenie, drugie, trzecie, nagle gwizd, nagle świst, stacja kolejowa, i dalej przed siebie.
Tylko dwaj emeryci w slipkach i basebalówkach białych patrzyli na nas jak na kosmitów. Odwzajemniliśmy się tym samym
czwartek, 13 czerwca 2013
O polityce
W domu rozmawiamy sobie z ukochaną o potencjalnym odwołaniu prezydent miasta stołecznego o wdzięcznym nazwisku Waltz. Nagle najmłodszy członek rodziny się włącza
- Ja nie chce żeby Walca odwołano !
Coś nam świta, doświadczenie podpowiada, że trzeba się upewnić w czym rzecz. Młody jest nieprzewidywalny.
- Dlaczego. ?
- Bo wtedy nie będzie fajnie.
??? Próbujemy skojarzyć...
- A o czym mówisz ? Gdzie nie będzie fajnie ?
- O przedszkolu !
Ups. Próbuje zrozumieć młodą psychikę, myśl krąży wokół przyjaciół Boba Budowniczego, może mają taką zabawkę ? Młody chyba dostrzegł na mojej twarzy trudny proces myślowy,. Rodzice nic nie rozumieją, trzeba im wszystko tłumaczyć...
- Jak odwołają walca, który tańczymy z Panią Agnieszką nie będzie fajnie przecież ! Niech nie odwołują...
I tym sposobem dowiedzieliśmy się, że Młody tańczy waltza
- Ja nie chce żeby Walca odwołano !
Coś nam świta, doświadczenie podpowiada, że trzeba się upewnić w czym rzecz. Młody jest nieprzewidywalny.
- Dlaczego. ?
- Bo wtedy nie będzie fajnie.
??? Próbujemy skojarzyć...
- A o czym mówisz ? Gdzie nie będzie fajnie ?
- O przedszkolu !
Ups. Próbuje zrozumieć młodą psychikę, myśl krąży wokół przyjaciół Boba Budowniczego, może mają taką zabawkę ? Młody chyba dostrzegł na mojej twarzy trudny proces myślowy,. Rodzice nic nie rozumieją, trzeba im wszystko tłumaczyć...
- Jak odwołają walca, który tańczymy z Panią Agnieszką nie będzie fajnie przecież ! Niech nie odwołują...
I tym sposobem dowiedzieliśmy się, że Młody tańczy waltza
środa, 12 czerwca 2013
Misie polarne
Do przedszkola chodzi z dziecięciem uczęszcza tzw. przyjaciel. Czyli jedna ze stosu przytulanek. Jej wybór zależy wyłącznie od widzimisię dziecięcia. Warunki regulaminowe są dwa: rozmiar średni i sztuk 1.
Kiedyś dostał od mnie pluszaka w kontekście sprzedania mu fascynacji zimnem i północą. Siedzący miś polarny trzymający w łapach malutkiego misiaczka. Wyuczył się nawet kwestii że "Miś polarny przyjechał z Oslo. Oslo to takie miasto w Norwegii . Leży nad fiordem."
I wracamy sobie któregoś dnia z przedszkola pokazując misiowi świat.Nagle ogarnia mnie wątpliwość. Muszę natychmiast coś wyjaśnić !
- Jaśku, ilu można przyjaciół brać do przedszkola ?
- Jednego !
- A ile tu jest misiów ?
Chwila konsternacji...
- Ten jest malutki...
- Ile więc ich jest ?
Nieśmiało...
- Dwa...
- A Pani mówiła, że tylko jeden może przyjść...
Widać na twarzy zaawansowany proces myślowy, układa sobie to w główce, szuka rozwiązania. Znalazł !
- Ale one się kochają i muszą być razem
Na taki argument nie ma rady Teraz czekam na konkluzję, że kocha rodziców i muszą razem z nim chodzić do przedszkola...
Kiedyś dostał od mnie pluszaka w kontekście sprzedania mu fascynacji zimnem i północą. Siedzący miś polarny trzymający w łapach malutkiego misiaczka. Wyuczył się nawet kwestii że "Miś polarny przyjechał z Oslo. Oslo to takie miasto w Norwegii . Leży nad fiordem."
I wracamy sobie któregoś dnia z przedszkola pokazując misiowi świat.Nagle ogarnia mnie wątpliwość. Muszę natychmiast coś wyjaśnić !
- Jaśku, ilu można przyjaciół brać do przedszkola ?
- Jednego !
- A ile tu jest misiów ?
Chwila konsternacji...
- Ten jest malutki...
- Ile więc ich jest ?
Nieśmiało...
- Dwa...
- A Pani mówiła, że tylko jeden może przyjść...
Widać na twarzy zaawansowany proces myślowy, układa sobie to w główce, szuka rozwiązania. Znalazł !
- Ale one się kochają i muszą być razem
Na taki argument nie ma rady Teraz czekam na konkluzję, że kocha rodziców i muszą razem z nim chodzić do przedszkola...
wtorek, 11 czerwca 2013
BTR
Stoimy w kolejce do przejażdżki BTRem. Takiej okazji nie przepuścimy ! Młody o dziwo odkrył w sobie nieeksploatowane wcześniej pokłady cierpliwości. Sam go podpuszczałem, że to super przygoda, nawet jeżeli przejedziemy tylko 300 metrów. Już obejrzeliśmy pojazd z bliska, zapał wzrósł, wie gdzie są okienka strzelnicze, i że pojazd potrafi przejechać przez tą ogromną kałużę pełną błota. Na razie dzielnie czeka. Zapobiegawczo zabijam nudę, obok stoi T-34, więc temat jest. Wrośnięty w naszą tradycje jak UAZ, film o Koniku Garbusku, gierka w jajeczka i telewizor Rubin
- Jasiu, pamiętasz, jak tata czasem próbuje obejrzeć film o czołgu i piesku ?
- Nie...
- A pamiętasz, jak byłeś malutki wchodziłeś pod wózek i tata mówił ze jesteś w czołgu ?
- Nie...
- Trudno, to jest właśnie taki sam czołg jak na filmie...
- Będziemy mogli obejrzeć ten film razem ?
Jednak jest szansa na wyłączenie "2 i 7", czyli MiniMini+ !!! Spróbujemy.
Stoję, młody bawi się samolocikiem, który przeprowadza misję rozpoznania wśród czołgowych gąsienic, a ja łowię rozmowę obok. Pańcia w pantofelkach, obcasik zapada się w błoto, synuś lat około 10, czyściutki wystrojony. Przybyli z innej galaktyki ?
- Synku, chcesz wejść do czołgu ?
- A co w nim można robić ?
Chwila namysłu...
- Ale w nim mogę się pobrudzić...
Już wiem, skąd się biorą wymuskani metroseksualni Jezu, jak mi Jasiek za kilka lat poleci takimi tekstami to osobiście wytarzam go w błocie... Na szczęście mam wrażenie, ze raczej będę z nim walczył, żeby na imieniny u cioci włożył inne spodnie niż te, w których tydzień wcześniej tropił zaskrońce w nadbużańskich bagnach
Doczekaliśmy. Wsiadamy. Raczej wpychamy się, bo atmosfera przypomina stołeczne metro w godzinach szczytu. Umieszczam go przy burcie, od razu wchodzi w komitywę z innymi kandydatami na rekrutów. Ja próbuje utrzymać równowagę, bo trzymać się mogę tylko faceta obok. Dochodzą mnie strzępki wymiany wrażeń. "Patrzcie, czołg", "Ale armata", i Jasiek: "A tu przyczepa z cysterną !". Przyczepa jak przyczepa, żaden cud techniki, niezbyt medialna... Też chciał błysnąć przed nowymi kolegami ? A może podświadomie czuje , że w wojsku najważniejsze jest zaopatrzenie
Będą z niego ludzie. Trzeba tylko seans pancernych zorganizować
- Jasiu, pamiętasz, jak tata czasem próbuje obejrzeć film o czołgu i piesku ?
- Nie...
- A pamiętasz, jak byłeś malutki wchodziłeś pod wózek i tata mówił ze jesteś w czołgu ?
- Nie...
- Trudno, to jest właśnie taki sam czołg jak na filmie...
- Będziemy mogli obejrzeć ten film razem ?
Jednak jest szansa na wyłączenie "2 i 7", czyli MiniMini+ !!! Spróbujemy.
Stoję, młody bawi się samolocikiem, który przeprowadza misję rozpoznania wśród czołgowych gąsienic, a ja łowię rozmowę obok. Pańcia w pantofelkach, obcasik zapada się w błoto, synuś lat około 10, czyściutki wystrojony. Przybyli z innej galaktyki ?
- Synku, chcesz wejść do czołgu ?
- A co w nim można robić ?
Chwila namysłu...
- Ale w nim mogę się pobrudzić...
Już wiem, skąd się biorą wymuskani metroseksualni Jezu, jak mi Jasiek za kilka lat poleci takimi tekstami to osobiście wytarzam go w błocie... Na szczęście mam wrażenie, ze raczej będę z nim walczył, żeby na imieniny u cioci włożył inne spodnie niż te, w których tydzień wcześniej tropił zaskrońce w nadbużańskich bagnach
Doczekaliśmy. Wsiadamy. Raczej wpychamy się, bo atmosfera przypomina stołeczne metro w godzinach szczytu. Umieszczam go przy burcie, od razu wchodzi w komitywę z innymi kandydatami na rekrutów. Ja próbuje utrzymać równowagę, bo trzymać się mogę tylko faceta obok. Dochodzą mnie strzępki wymiany wrażeń. "Patrzcie, czołg", "Ale armata", i Jasiek: "A tu przyczepa z cysterną !". Przyczepa jak przyczepa, żaden cud techniki, niezbyt medialna... Też chciał błysnąć przed nowymi kolegami ? A może podświadomie czuje , że w wojsku najważniejsze jest zaopatrzenie
Będą z niego ludzie. Trzeba tylko seans pancernych zorganizować
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Słoń
- Tato, a co to jest ?
- Maska przeciwgazowa.
- Maska przpwcwprz.... Jaka ?
- Taki czepek. O, słoń.
- Acha. Mogę włożyć słonia ?
- Pewnie ! Patrz, tak się wkłada, a tak wygląda tata w słoniu
- Super, teraz ja chcę ! Daj mi
- Czekaj, niech się wyplączę. Trzymaj.
- Yyyyy.... Pomożesz ?
- Daj Czekaj, powoli, bo się zrobi supeł. Moment.... Ch.... O, już, fajnie ?
- Gul mum wmmm anuuuu ...
- Zdjąć ?
- Yyyhhhhuuuuummmm ...
- Dawaj, powoli, czeeekaj no. Już, fajnie było ?
- Super w słoniu. Ale już nie chce, idziemy na piknik do samolotu ?
- Maska przeciwgazowa.
- Maska przpwcwprz.... Jaka ?
- Taki czepek. O, słoń.
- Acha. Mogę włożyć słonia ?
- Pewnie ! Patrz, tak się wkłada, a tak wygląda tata w słoniu
- Super, teraz ja chcę ! Daj mi
- Czekaj, niech się wyplączę. Trzymaj.
- Yyyyy.... Pomożesz ?
- Daj Czekaj, powoli, bo się zrobi supeł. Moment.... Ch.... O, już, fajnie ?
- Gul mum wmmm anuuuu ...
- Zdjąć ?
- Yyyhhhhuuuuummmm ...
- Dawaj, powoli, czeeekaj no. Już, fajnie było ?
- Super w słoniu. Ale już nie chce, idziemy na piknik do samolotu ?
niedziela, 9 czerwca 2013
Śrubokręt
Pewnego dnia, przy wyjściu z przeszkola, pochwalił się człowieczek zdobycznym śrubokrętem. Wygrał w konkursie ! Oczywiście, musieliśmy natychmiast rozpakować i obejrzeć. Całe szczęście zaintrygowało go zaraz coś innego i narzędzie bezpiecznie spoczęło w mojej kieszeni. Przypomniał sobie o nim dopiero w warzywniaku. Kolejka jak zawsze zmęczona po pracy, śpiesząca się, myślami już przy obiedzie i w fotelu. A ten wyjął narzędzie i zaczął z miejsca śrubokrętować lodówkę na napoje.
- Co Ty wyprawiasz ?
- śrubokrętuję przecież.
- A co będzie jak rozkręcisz lodówkę ?
- Będzie klops !
Zamyślona kolejka ryknęła gromkim śmiechem. Tu się wtrącił zaprzyjaźniony sprzedawca
- To będziesz musiał za lodówkę oddać Volviaka.
I natychmiastowa reakcja
- To ja ją szybko skręcę.
Trzy ruchy śrubokrętem i gotowe Uratował rodzinny bolid ! Dzięki, synku !
- Co Ty wyprawiasz ?
- śrubokrętuję przecież.
- A co będzie jak rozkręcisz lodówkę ?
- Będzie klops !
Zamyślona kolejka ryknęła gromkim śmiechem. Tu się wtrącił zaprzyjaźniony sprzedawca
- To będziesz musiał za lodówkę oddać Volviaka.
I natychmiastowa reakcja
- To ja ją szybko skręcę.
Trzy ruchy śrubokrętem i gotowe Uratował rodzinny bolid ! Dzięki, synku !
Subskrybuj:
Posty (Atom)