sobota, 29 marca 2014

Samodzielność po kąpieli

Wieczór, kąpiel. Zwyczajowo szorowanie, samodzielne lub przez któreś z najbliższych przodków.
Utarło się, że po kąpieli robimy wyskok z wanny, niosę go jak worek kartofli do pokoju. Czasem idzie sam zostawiając ślady mokrych stóp w całym mieszkaniu. I dalsza obróbka na ręczniku na kanapie, jak za czasów niemowlęcych. Wycieranie, w rację potrzeby jakiś Sudocrem, nacieranie rozgrzewające klaty przy przeziębieniu,  kontrola nowych siniaków, zadrapań, w lecie poszukiwanie kleszczy i ugryzień i takie tam różne. Czasem sobie mówimy, że czas się wycierać i wkładać piżamkę w łazience, ale... Na zasadzie, kiedyś zaczniemy. Rutyna wygrywa o tej porze :)
Któregoś wieczoru Junior sobie wymyślił, że muszę z nim się wykąpać. Dobra, może mnie nie zamkną przewrażliwieni nowocześni moraliści. Ci co mówią, że homoseksualizm to normalne wyrażanie własnej seksualności, a kąpiel z dzieckiem to już pedofilia. Taki współczesny objaw hipokryzji i pogubienia się ;)
Pobawiliśmy się chwilę w marynarzy czy piratów, czas wychodzić. Mówię chłopcu okrętowemu, żeby chwilę poczekał, ja się szybko wytrę i go wezmę. "Nie, siam wyjdę". I wychodzi nie czekając na mnie. Patrzę - całkiem sprawnie się wyciera i wskakuje w piżamkę. Luzik, czyli jak chce, to potrafi. Kolejny krok ku samodzielności za nami :)

piątek, 28 marca 2014

Kolejka elektryczna

Ponad pół roku temu Młody u Babci w pawlaczu wypatrzył kolejkę elektryczną z mojego dzieciństwa. Oczywiście zapragnął jej natychmiast. Udało mi się go przekonać, że to zabawka dla większych dzieci, jeszcze zbyt delikatna. Niby zrozumiał. Średnio raz w miesiącu pytał, czy jest już duży i może dostać tą kolejkę.
Niedawno na hasło "Babcia do nas przyjeżdża" pierwszą Jego reakcją było "A czy przywiezie ten pociąg ?". Widać było, że to jedno z największych Jego marzeń. Odpuściłem wymogi wiekowe, trudno, najwyżej się zniechęci albo połamie wagoniki, które i tak zabawach moich i mojej siostry nie są nówkami. Ach, te zabawy w katastrofy kolejowe :) Babcia, chcąc uszczęśliwić Wnusia, nie miała nic przeciwko targaniu pudeł pociągiem przez pół kraju. Babcie tak mają ;)
Kolejkę trzeba było oczywiście od razu rozłożyć, zszedł ze mną do piwnicy po zasilacz mimo późnego wieczoru, nie było opcji "poczekajmy do jutra". Rozkładamy. Jasiek cały rozemocjonowany, zachwycony, niecierpliwy. Ja pogrążony we wspomnieniach zabaw sprzed 30 lat. Kobiety patrzą na nas z niepokojem, czy nie powtórzą się klasyczne, znane z rodzinnych historii,  scenki, gdy Tata kupił mi kolejkę, kazał mi iść spać i bawił się nią do czwartej nad ranem. Sam w pierwszej chwili chciałem dzwonić po kumpla ;)
Jeździ ! Po blisko 30 latach w pawlaczu działa ! I to w miarę dobrze. Oczywiście, większość torów wymaga prostowania i czyszczenia. Lub wymiany. Zaczepy wagoników do poprawy. Ale nie jest źle, nawet wagon osobowy wciąż świeci :) Junior zachwycony, przede mną trochę prac precyzyjnych, żeby pociąg zbyt często się nie wykolejał i wagony nie odczepiały. Najważniejsze, że jeździ. Mamy bazę do poprawek i rozbudowy. Czyli nowe hobby. Skończyło się lepiej niż w przypadku mojego toru wyścigowego, który wylądował w piwnicy z wnioskiem, że w bliżej nieokreślonej przyszłości kupię mu nowy...

czwartek, 27 marca 2014

Samodzielność w ubikacji

Któregoś dnia Młody siedzi sobie w ubikacji. Czekamy na okrzyk "już". A tu nic. Pewnie się bawi, czyta gazetę, zamyślił się. W końcu rzucam kontrolne "Jasiek, skończyłeś ?". Pytanie ma też cel dyscyplinujący, bo czasem
- bawi się w mumię lub origami papierem toaletowym,
- bawi się szczotką w mikrofon,
- liczy kulki zapachowe,
- obserwuje, jak kręci się odświeżacz w formie koła młynarskiego,
- naprawia spłuczkę,
- ..........
A ten mi odpowiada znienacka "sam się wycieram !". Mój niepokój wzrasta gwałtownie. Jak, czym ?! Tym bardziej, że szybko dodaje "Nie musisz sprawdzać, dobrze to robię".
O dziwo, faktycznie całkiem nieźle mu to wychodzi. I tak, z dnia na dzień, znacząco wzrosła Jego samodzielność.

środa, 26 marca 2014

Usypianie bez Tatki

Wieczór, pora spać. Miałem ciężki dzień, a Jasiek odmawia współpracy. Szalący jest, według Jego słownika. Czasem tak ma. Doskonale go rozumiem, spanie to strata bezcennego czasu, w którym można tyle fajnych rzeczy zrobić :)
Więc próbuje spacerować po mieszkaniu, ma mnóstwo rzeczy do powiedzenia Mamusi, chce mu się pić skakać siusiać i boli go rączka. Brakuje kilku zabawek w łóżku. Spiewa. Stuka nogą w ścianę. Zwisa do połowy z łóżeczka. Musi mi dać buziaka we włosy. I różne takie. Ostrzegawcze wyłączanie muzyki "do snu" nie pomaga. Właściwie to wzmaga marudzenie, że nie dość, że światło zgaszone, to jeszcze nie ma ulubionej muzyki.  A mi głowa pęka.
W końcu nie wytrzymałem, wyszedłem z pokoju. Ostateczność, rzadko wykorzystywany argument. Tylko on sam nie będzie leżał w pokoju i już. Z odsieczą ruszyła Najwspanialsza. Cóż... Wprowadziła natychmiast ostry reżim. Jasiek śpi i ani słowa. I zaczęło się chlipanie. Że On chce spać z Tuśkiem, tęskni, o z Tuśkiem fajniej się zasypia. Byłem twardy. Jakieś 15 minut. Najpiękniejszej też cierpliwość zaczęła się kończyć. Nie mieliśmy najlepszego dnia. Chlipa, pociąga nosem, łka i zawodzi.
Poddałem się, policzyłem do dziesięciu i wróciłem do Małego Potworka. Na progu postawiłem warunki - będę go usypiać, ale ma być spokój jak przy Muśce.
Zgodził się na wszystko. Kapitulacja bezwarunkowa.

Ale wchodząc do pokoju spojrzałem na Niego. Patrzył na mnie jak w obrazek, pełnia szczęścia w oczach, na twarzy, w całym Jasiu. Wreszcie przyszedł ukochany Tatuś ! Aż podskakiwał z radości i ulgi. Chyba tylko dzieci potrafi aż tak to okazać...

wtorek, 25 marca 2014

Afrykański pociąg

Pociąg i podróże stały się tematem przewodnim tygodnia. Ustalony kierunek Afryka wymagał doprecyzowania. Dżungla czy pustynia ?
- Do dżungli ! Odwiedzimy Badoo !
Dobra. On odwołuje się do swojej wiedzy o świecie czerpanej z bajek, ja do swojej. Szczęśliwie udaje nam się ustalić wspólną wypadkową. Dzięki temu łączymy zabawę z nauką :)
Dodatkowo zrezygnował Z pociągu na rzecz terenówki. Jeśli Afryka, to wymyśliłem mu LandRovera. Ustawiamy inaczej krzesła i mamy pogromcę bezdroży. Nawet z bagażnikiem. W którym zmieściło się picie, słodycze i kilka pluszaków
Jedziemy. Po drodze przemykają w buszu małpy, lwy, hipopotamy i żyrafy. Mniej więcej kierunkuję, jakie zwierzaki tam żyją. Mniej więcej, bo sam mam nie do końca wiem, co mieszka w dżungli a co na sawannie ;) I nagle
- Tato, idę włożyć kalosze
- Po co ?
- Jest przecież pora deszczowa i musimy przekroczyć rzekę !
Włożył kalosze. I zaczął skakać po kamieniach na rzece w strugach afrykańskiej ulewy. Czyli po krzesłach będących wcześniej siedzeniami Land Rovera. Rzeka była bardzo szeroka i rwąca, bo przeprawa zajęła nam jakieś pół godziny. Na szczęście udało nam się skończyć i sprzątnąć ekwipunek przed powrotem Kobiety Naszych żyć. Brudne kalosze na krześle chyba nie wprawiłyby Jej w zachwyt...

poniedziałek, 24 marca 2014

Rycerski pociąg

Rozwijamy powoli temat zabawy w pociąg. Kilka dni temu zapropinowałem mu przejazd do Kanady. Czemu tam ? Pewnie echa moich młodzieńczych lektur o traperach, misiach grizzly, Wielkiej Stopie i całkiem świeżego wirtualnego zauroczenia takim ślicznym nożykiem jak Canadian Belt Knife :) Skądś trzeba czerpać inspiracje do zabaw ;) Zaczynamy zabawę, ustawiamy krzesła, fotel i zydelek IKEA'owski w rzędzie wsiadamy, zaczynam ruszać ku Kanadzie, a ten smarkacz zaczyna swoją zabawę, niekoniecznie spójną z moją koncepcją. Musi zatankować, zatrzymać się przed szlabanem, spotkać się z konduktorem, mieć współczesną lokomotywę z przyciskami a nie parowóz pełen zaworów. I oczywiście musi być wypadek, żeby strażacy mogli przyjechać. Zmęczony byłem, strzeliłem focha i odpuściłem. W tą zabawę nie będę się bawił i już ! Mam po dziurki w nosie strażaków i szlabany. A poza tym chcę go wyrwać z zaklętego kręgu współczesności i pokazać inny świat.
Zaczęliśmy negocjacje. Ustaliliśmy, że następnego dnia pobawimy się w podróż pociągiem. Bez wypadków i strażaków. Ale nie do Kanady. Wybierzemy się w podróż do rycerza Mike'a !
Następnego dnia ustawiliśmy w pokoju pociąg z krzeseł i fotela i ruszyliśmy w drogę. Najpierw przez puszczę pradawną, leśne mateczniki. Obserwowaliśmy niedźwiedzie, lisy, zające, żubry jelenie i... wiewiórki. Nawet próbowaliśmy oszczepem upolować bobra, ale ten uciekł. Po chwili wyjechaliśmy na pola malowane zbożem rozmaitem, przypatrując się znojowi chłopstwa feudalnego. Na szczęście udało mi się barwnie opisać konika ciągnącego lemiesze ;)
Wreszcie dotarliśmy pod zamek. Mury fosa most zwodzony. Zwięzła wymiana zdań z wartownikami, zgrzyt łańcuchów mostu na fosie, podnoszonej kraty, jesteśmy u celu. Ja udałem się do karczmy na kawę, syn mógł zająć się wreszcie naprawą koła w pociągu :)

A przy kolacji zaczęliśmy planować wyprawę do Afryki...

niedziela, 23 marca 2014

Naszyjnik w toalecie

Jakieś dwa lata temu. Miał dwa latka.
Nocnika nigdy nie używaliśmy. Siedział na desce, ewentualnie asekurowany za rączki. Mieliśmy wynalazek zatytułowany nakładka na deskę dla dzieci. Czasami korzystał.
Poranek był zakręcony. Akurat sprzedawaliśmy auto, przyjechał rano gość, z miejsca wziął,  jeszcze jechaliśmy po zimowki do garażu, do pracy się spóźnię, zamieszanie pełne. Dochodzę do pracy, telefon z domu od Najbardziej Zaradnej
- Mamy problem. Przyjedź. Jaś włożył sobie przez głowę nakładkę na WC. I ma naszyjnik. Nijak nie mogę mu zdjąć tego !
Oho , łatwiej włożyć niż zdjąć :)
Cóż, niczym Superman ruszam rodzinie na ratunek obmyślając metody pomocy rodem z McGyvera. Wchodzę, akurat przed chwilą udało im się rozwiązać problem. Nie ma jak porządne nożyczki. A Jasiek był już na tyle znudzony naszyjnikiem, że na chwilę zastygł w bezruchu. Bo największym problemem nie była nakładka, tylko jego ruchliwość wykluczająca użycie ostrego narzędzia.
Obyło się bez interwencji strażaków :)