piątek, 4 lutego 2011

Kosmonauta

Zima, od kilku miesięcy już dreptał bez trzymanki. Spadł śnieg, trzeba go było z nim zaprzyjaźnić, niech sobie pobiega. Wbiliśmy jego w super hiper ciepły kombinezon koloru wyblakłego smoka, dowieźliśmy na wybieg, po którym biegałem niewiele starszym będąc, wystawiliśmy na białe podłoże i... zobaczyliśmy kosmonautę, następcę Gagarina, w kolorze przyjaciół z Marsa :) Ani drgnął. Oprócz bach na śnieg. Napompowany jak ludzik Michelina stworek miał kłopoty z podniesieniem ręki, o nodze nie wspominając. 

I pierwszy w życiu zimowy spacer skończył się odwiezieniem w karocy do domu.
Super kosmiczne buty z membraną dotknęły ziemi może cztery razy :)