sobota, 25 stycznia 2014

Julka z bombą w głowie

Zbliża się powoli czas składania PITów, i walki różnych zbożnych celów o 1%. Ja osobiście wolę wybrać sam, niż żeby mój 1% był losowo przydzielony komuś. Wolę wybrać cel zgodny ze mną, jakoś mi bliski. Czasem jest to rozwój rodzinnych stron, czasem Monar, czasem pomoc dzieciom z trudnym dzieciństwem. Wg subiektywnego kaprysu własnej myśli :)

Wiem, że są obiektywnie cele  poważniejsze niż uśmiech i komfort leczenia nikomu nieznanej 9-letniej dziewczynki z małego wielkopolskiego miasteczka. Wiem, że takich dzieci są tysiące. Wiem, że są dzieci bardzej chore, gorzej rokujące, ale Julkę poznałem osobiście. Nie będę przytaczał smutnej historii, dwa słowa znajdziecie tutaj: www.jarocinska.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=5942:julka-yje-dziki-mamie-wideo&catid=6:gmina-nowe-miasto&Itemid=79

Uśmiechnięta, wesoła dziewczynka, którą Jasiek bez skrupułów ograł w grę planszową. Której Jasiek dał w prezencie pluszowego słonika, żeby nie było Jej smutno na kolejnej chemii. A mi w tym momencie, wiedząc więcej, serce stało w gardle. Dziewczynka uroczym uśmiechem. Mimo wszystko strasznie pogodna, i skromna. Która ma bombę w sobie. I nikt nie wie, czy i kiedy znów wybuchnie. I jaką ma siłę rażenia. Czy uda Jej się wygrać...

Nie chce i nie umiem pisac rzewnych historii. Po prostu, jeśli nie wiecie co zrobić ze swoim 1% - podsuwam pomysł do rozważenia.

A najcenniejszym podziękowaniem jest uśmiech i iskra w oku dziecka. A Julka ma tych iskierek bez liku :)

-----------------

Wypełniając PIT przekaż 1% na Fundacja "NASZE DZIECI" przy KLINICE ONKOLOGII w INSTYTUCIE "POMNIK-CENTRUM ZDROWIA DZIECKA" w WARSZAWIE nr KRS 0000249753 z dopiskiem w rubryce szczegółowe dane Julia KORZENIEWSKA

piątek, 24 stycznia 2014

Makieta - pastwisko - rzeka

Jak przewidywałem - poniosło mnie...

Projekt pastwisko z krówkami W głowie ścierają się cały czas dwie koncepcje
- w ramach edukacji geograficznej holenderska łąka nad kanałem
- w ramach edukacji krajoznawczej polska łąka nad rzeczką.
Już wiem, że z obu pomysłów zaczerpnę jakieś elementy :) Cóż, życie to sztuka kompromisów.

Zrobienia ziemi pod wysokie trawy nie mogłem sobie odmówić. Łatwa robota,którą w dodatku mogę z Młodym wspólnie zrobić. Bo widzę, że zaczynam go odsuwać od pomagania. Chyba zbyt ambitne założenia konstrukcyjne przyjąłem...

Ciek wodny. Brzeg w koncepcji kraju tulipanów. A potem trochę improwizowałem, nigdy nie robiłem wody. Szczerze, to nie jestem z niej całkiem zadowolony. Bo:
- nie doszlifowałem dna dość dokładnie, w związku z czym po polakierowaniu powierzchni mam zmarszczki od wiatru zamiast gładkiej tafli,
- zza duzo barwnika dodałem do szpachlówki i dno jest ciemniejsze niż chciałem,
- dno domalowywałem czystym pigmentem - trochę za ciemny ten niebieski i dodatkowe zmarszczki tafli wodnej,
- zrozumiałem frustrację kobiet malujących paznokcie - kilka razy lakier do paznokci zostawił lekkie wybrzuszenie - następnym razem wezmę podłogowy.
Za to żona była zadowolona, że zostało mi trochę lakieru do włosów i dostała go w prezencie :)
Jakby to miała być podstawka pod czołg, pewnie byłbym wściekły, zdarł całą rzekę i robił od nowa. Ale wśród ochów i achów Najwspanialszej tutaj odpuściłem poprawki, na zabawkę może być.

Teraz chodzę i chuliganię łamiąc gałęzie w poszukiwaniu materiału na kawałek ogrodzenia. W innych warunkach pogodowych pojechałbym do kumpla na działkę i zanurzył na godzinę w stercie chrustu. Pewnie od razu znalazłbym szkielet drzewka. A tu zawiało, zasypało i Najbardziej Wyrozumiała chyba nie zgodzi się na kupno Jeepa na taką wyprawę...

czwartek, 23 stycznia 2014

Piosenka o Pani Joli

Jedziemy sobie gdzieś z Jaśkiem. Nagle słyszę zamówienie
- Tatuś, puść mi piosenkę o Pani Joli :)
?! Nie kojarzę takiej... O co czterolatkowi może chodzić ? Nie uśmiecha mi się przerzucać po kolei kilkuset plików pendrive'a. Zasoby cierpliwości Młodego też nie sugerują, że to dobry pomysł...
Próbuję odtworzyć, co ostatnio leciało, cofam, pykam chybił trafił. Mam szczęścia, bo po chwili nagle słyszę "Tata, to piosenka Pani Jolu ! Dzięki !". Cóż, słuchaliśmy w kółko do powrotu do domu.

Co to było ?
"Jolka Jolka" byłoby przeciež zbyt oczywiste :)
Hmmm....
Queen "We will rock you"
Mało domyślny jestem...

A swoją drogą, chyba moja Sio ma coś z tym wspólnego...

środa, 22 stycznia 2014

Robimy kotlety

Robimy sobotni obiad. Małżonka dokądś poszła, mamy męski czas. Rzut oka do lodówki, schab leży rozmrożony, znaczy - będą kotlety. Mi też to pasuje.
- Jasiek, chcesz frytki czy ziemniaki ?
- Makaronik !
Do schabowego ?! Dobra, chyba dam radę zrobić, chociaż kiedyś udało mi się doprowadzić makaron do stanu kleistej masy :)

Wyjmuje mięso. Cóż, nie mogę nie zawołać Młodego i odebrać mu frajdę zabawy z tłuczkiem. Nie wybaczyłby mi. Dwa lata temu jeszcze się bałem, że zamiast schabowego będzie placek z palca, ale nabrał człowieczek wprawy. Dobrze mu idzie.
Przyprawy dobiera..  No, umiaru nie zna i muszę zeskrobać z mięsa nadmiar soli i pieprzu. Albo przyprawy sypie przed zabawą tłuczkiem i trzeba je zbierać z wszystkich zakamarków... Lekko nie jest :)
Lepiej mu idzie z roztrzepywaniem jajek. Lepiej niż mi. Właściwie jajka nie wypadają poza talerz. Prawie. Za to jest mało cierpliwy. Dwa ruchy widelcem "Już może być ?". Dwa kolejne... I tak do skutku. Ale broń Boże, żeby mu pomóc ! Wolę głód od focha. Brzuch burczy ciszej i mniej teatralnie...
Bierze mięso, otacza w jajku i bułce tartej, bardzo dokładnie. Reszta to jeszcze moja działka :) Właściwie to ograniczam się już do wyjęcia wszystkiego, i prac z patelnią. Robię się coraz mniej potrzebny ?

Może przyjdzie dzień gdy usłyszymy: "Wy sobie odpocznijcie, ja dziś robię obiad" :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Oglądamy autka

Czasem uprawiamy sobie z Jaśkiem turystykę samochodową. Znaczy idziemy do jakiegoś salonu samochodowego. Bez uprzedzeń, co się trafi, od Dacii po Lexusa. Porsche dopiero w planie ;) Obaj mamy frajdę, kandydat na mężczyznę sobie posiedzi w fajnych autkach, mężczyzna ogląda i udaje chętnego na zakup. Generalnie jesteśmy akceptowanymi gośćmi, jest miło zgodnie z zasadą "frontem do klienta". Oczywiście nie przeginamy i powstrzymuje Młodego od zabawy w autach o wartości wyższej niż nasze mieszkanie. Aczkolwiek w Lexusie usłyszałem, żeby dziecka nie ograniczać, bo może jednak Tatuś kiedyś będzie bogaty i syn go namówi :) Często wychodzimy z breloczkiem czy maskotką, zawsze z prospektem.

Ostatnio sobie gdzieś jechaliśmy i spontanicznie wymyśliliśmy oglądanie Audi. Bo czemu nie :) Wchodzimy, ja z miną umiarkowanie zainteresowaną oglądam sobie całkiem zgrabne A3 w sedanie, Junior siedzi za kierownicą i dokądś nanibowo jedzie. Skromnie, mogliśmy wejść do A8 :) Podchodzi sobie Pan, myślę - znowu będzie opowiadać o parametrach, zachęcać na jazdę próbną - chyba mu powiem, że na razie wstępnie rozglądam się za tego typu autem i wyrażę umiarkowane zainteresowanie. A  ten z miejsca mnie do pionu, z miną MarketKapo - w końcu marka niemiecka, ordnung muss sein:
- Ja proszę, żeby dziecko w ogóle nie dotykało samochodów, zaraz coś urwie, z daleka może popatrzeć.
Z wyrazem twarzy "Pan w ogóle to czego tu szuka", jak przysłowiowa sklepowa z poprzedniego ustroju. I tu Młody mnie zupełnie zaskoczył. Spojrzał spode łba na MarketKapo, i stwierdził
- Tata, chodź, kupimy jednak to fajne Volvo, gdzie jest miła Pani.
MarketKapo zaczął mieć minę trochę niewyraźną, nie do końca wiedział, na ile Młody mówi poważnie. Wszedłem szybko w rolę i przypomniałem człowiekowi, że jego rola sprowadza się do pokazania mi auta w każdej sytuacji, a skoro w tym modelu szybko odpadają klamki, to chyba nie tego szukam...
Minę miał jeszcze głupszą, gdy przez szybę obserwował, jak sobie odjeżdżamy czyms innym niż 15-letnia Skoda...

poniedziałek, 20 stycznia 2014

WOŚP

Owsiak. Moim skromnym niewielu ludzi w Polsce tyle dla dzieci i młodzieży zrobilo. Odważnie i z pełną odpowiedzialnością za słowa nazwę go współczesną formą Korczaka i całym sercem poprę pomysł zgłoszenia Go jako kandydata do Pokojowej Nagrody Nobla. Bo Mu się należy i tyle. Starczy peanów.
Z drugiej chętnie bym oddawał część swojej składki zdrowotnej na WOŚP zamiast dla NFZ. Przynajmniej bym wiedział, że kasa zostanie z sensem wydana. I, odpukać, w razie czego zwróci się mi czy moim bliskim. Czy komukolwiek potrzebującemu. I chore jest, że na WOŚPie opiera się w 80% pewnie opiera zdrowotna dzieci. Strach pomyśleć, jaki krach byłby bez tego. Ciekawe, na ile szpitale w planach finansowo-inwestycyjnych ujmują przewidywaną pomoc Serduszkowców...

Dobra, wracam do jaśkowej codzienności :) Zbliżał się kolejny finał, myśl mignęła w głowie - może by Go uwrażliwić na potrzeby innych ? Kilka prób udanych już mieliśmy, spontanicznych, przy jakiejś tam okazji. Więc - krótka pogadanka o tym, że są chore dzieci, które potrzebują uśmiechu, lekarstw. I... Może by dał potrzebującym dzieciom dwójaka, żeby mogły wyzdrowieć ?
Jeszcze nie kuma, że np. za piątaka można więcej kupić. Dwójak to jeden z ulubionych pieniążków - pewnie ze względu na kolory :)
UWAGA !
Jasiek wyjął pieniążek ze swojej skarbonki, w której zbiera na Furby'ego ! I wrzucił do puszki, po czym dumnie nosił serduszko. Nawet przykleił je na szafkę, żeby się nie zgubiło :)

Jeszcze człowiek nie wie, o ile ma mniej w skarbonce, ile musi mieć, ale potrafił się tym podzielić. To już chyba coś, a rodzic czuje się dumny.

niedziela, 19 stycznia 2014

Gry planszowe

Zaczynamy etap gier planszowych... Z gatunku: rzut kostką, kilka pól do przodu, plus ewentualne pola funkcyjne z gatunku cofnij się, czekaj kolejkę czy masz dodatkowy rzut kostką.

Jakiś czas temu było jeszcze za wcześnie. Poruszał się raczej na pola wybrane przez siebie a nie wyznaczone przez ślepy los z dumnym okrzykiem "Jestem stary szachraj !". Nauczył się tego od Babci...
Kilka dni temu, zimowym popołudniem, przyniósł ze swojego pokoju grę "W Tomka" i oznajmił, że mamy z nim grać. Skąd pomysł nie wiem, ale rozłożył plansze, wybrał dla wszystkich pionki, ustalił szybko w jakiej kolejności rzucamy kostką (tzn że On zaczyna) i kazał grać. Przewidując dłuższą rozgrywkę przygotowałem napoje i ciastka. Okazało się, że kiedyś Najwspanialsza wprowadziła go w reguły gry. O dziwo ściśle ich przestrzegał, bez najmniejszych prób manipulacji ślepym losem :)
Okazało się, że Urwis ma szczęście do gry. Całkiem uczciwie - podkreślam - całkiem uczciwie ogrywał mnie z kretesem, po kilka razy pod rząd.
Oczywiście gdy los się w końcu do mnie uśmiechnął, strzelił focha. Sztuka przegrywania nie jest łatwa dla czterolatka. Musiałem nawet nagiąć nic losu, bo moja wygrana dwa razy pod rząd byłaby przesadą dla czteroletniej psychiki... Przy jednej dał się jeszcze namówić na gratulacje dla zwycięzcy, podziękowanie za grę. Może dlatego, że zbliżała się szansa na rewanż ?
I tak wśród śmiechu, zgrzytu zębów, ochów i achów, jęków rozpaczy i okrzyków zachwytu, głośnych komentarzy i  uwag stołu pokerowego minęły trzy godziny.
Czeka nas pewnie przynajmniej kilka lat rzucania kostką. Trzeba kupić dla urozmaicenia kilka gier, bo pod koniec nie mogłem już patrzeć na Tomka i jego kolejowych przyjaciół :)