sobota, 28 grudnia 2013

Do szopy...

My z kościołem to trochę tak na bakier jesteśmy. Młodego też nie uczymy jeszcze paciorka, tyle co z grubsza mu tłumaczymy o co w świętach chodzi. I chyba czai, że gdzieś jest jakaś Bozia. Korzystając ze świąt, postanowiliśmy pokazać mu szopkę w kościele. Jakimkolwiek. Chodzimy po całym miasteczku w trakcie świątecznego spacery i co ? Co kościół, zamknięty na klucz, skobel, kłódkę. Stukamy pukamy i nic. A nasz mały bezbożnik idzie ulicą pochlipując
- Ja chcę do kooościółkaaa !!!!!!

Ja rozumiem, że pan ksiądz musi odpocząć, ja rozumiem zagrożenie kradzieżą, ja rozumiem potencjalną możliwość zbeszczeszczenia miejsca kultu... Ale kościół to nie sklep z godzinami otwarcia, zwłaszcza w święta, gdy każdy grzesznik powinien móc wejść się pomodlić poza mszą. A szopka powinna być punktem świątecznego spaceru z dziećmi. Jak to było ? Dopuśćcie dziatki przed oblicze moje...

piątek, 27 grudnia 2013

Wypadki świąteczne

Młody dorósł, święta przebiegły w miarę spokojnie, niszczycielski tajfun ominął nasz stół wigilijny. Choinka nie spadła, karp nie musiał pływać. Jedynym aspektem inwencji dziecka było przyjście z kuchni z miną zdobywcy, pełnym dumy spojrzeniem mówiącym "patrzcie jaki fajny wafelek", i zębami wbitymi w pełne ości dzwonko smażonego karpia :) I pół wieczerzy spędził w otrzymanym stroju strażaka - gdyby się uważnie nie przyglądać można by go uznać za św. Mikołaja.
Ale oczywiście powspominaliśmy, jak to Jaś w trakcie Wigilii:
- mając roczek poszedł do choinki, wziął wiekową bombkę z tzw dziurką i wgryzł się w nią jak w nadgryzione jabłko - szczęśliwie wskutek starzenia materiału okruszki były bliższe folii niż szkłu...
- mając dwa latka zajmował się zrzucaniem ze stołu misy z kapustą (mieliśmy więc jedno danie mniej) i kieliszków z obrzydliwie drogim Porto (ledwie udało nam się usta zwilżyć)
- mając trzy latka chyba nic spektakularnego nie zrobił :)

Ciekawe, jak przybiegną święta za rok :)

czwartek, 26 grudnia 2013

Choinka

Najwspanialsza marzy o ładnej choince. I ma z tym pewien problem... W miarę jednolitej barwnie, w miarę współcześnie przystrojonej, eleganckiej. I ma z tym pewien problem...
Na razie zwyciężyła odnośnie wysokości drzewka. Odpuściłem choinkę do sufitu. Chwilowo ;)
A poza tym... Bo te bombki stare i niemodne. Bo takich się już nie wiesza. Bo każda z innej bajki. Bo nic do siebie nie pasuje. Bo... A ja z uporem maniaka wieszam własnej produkcji pawie oczka, trzydziestoletnią myszkę, czterdziestoletnie muchomorki, pięćdziesięcioletnie szyszki, dwudziestoletnie apeli sopelki... W tym roku mój nieodrodny syn dołączył do pasji tworzenia chaosu estetycznego.
Więc najpierw ja rozwiesiłem wszystkie wielobarwne antyki, równomiernie w miarę. Potem do dzieła przystąpił Jaś. Mieliśmy krótką rzeczową rozmowę, że lepiej żeby nie dotykał najstarszych, najbardziej kruchych ozdób. Wybrał sobie trzy gałązki z przodu i obwiesił gęsto niebieskimi i różowymi kulkami. Nawet dla mnie była to zbytnia koncentracja barw - ale nic nie powiedziałem, uczy się, to Jego ważny wkład w tradycję :)
Tylko ze wzroku naszej kobiety zrozumiałem, że metodą kompromisu za rok musimy mieć dwie choinki - estetyczną dla Niej i drugą na której dwa chłopy się zrealizują artystycznie :)

środa, 25 grudnia 2013

W drodze na święta

Wyjeżdżamy na święta do Jasiowych Babć i Dziadków, Cioć i Wujków, do Rodziny. Jak co roku pół Polski do przejechania, na szczęście na tej trasie drogi coraz lepsze. Czyli spalanie w górę, czas przejazdu w dół :)
Jak co wyjazd spodziewamy się hasła "Mój brzuszek jest głodny i burczy z głodu - o, posłuchajcie: bur bur". Tym razem nie doceniliśmy syna, hasło "buła" padło już w windzie :)
Na pierwszych światłach za to usłyszałem zmartwiony głos, wątpiący w mój instynkt "Tata, czy jak zawsze się zgubimy ?". Pominąłem milczeniem...
A chwilę potem zaczął się ponad trzygodzinny koncert.  Dawałem radę, dopóki to były kolędy. Dawałem radę, gdy na melodię Gorzkich Żali improwizował pieśń o zagubionej kotwie i uroczystości łączenia torów kolejowych na Dzikim Zachodzie. Wymiękłem, gdy do improwizacji melodii z dźwiękami typu "na nana na nanana" dołączyła wichura rzucająca autkiem po pasie i wymagająca skupienia...

Udało nam się dojechać cało. I zdrowo.
Czy gdzieś można dostać kneble do dzieci ?
Czy guma do żucia działa jak smoczek ?
Kiedy dziecko zbiera po sobie z podłogi rozsypane ciasteczka ?
Kiedy dziecko wysiadając zabierze ze sobą samo wszystkie zabawki i gadżety ?

wtorek, 24 grudnia 2013

Buziak

Wracamy sobie z zakupów przedświątecznych ślicznym czarnym autkiem z pełnym bagażnikiem. Trochę zmęczeni, trochę głodni, ale w dobrych nastrojach. Stoimy na światła, coś rozmawiamy, szybki  mały cmok nad lewarkiem skrzyni biegów. I z tylu z fotelika dobiega nas lekko oburzony głosik
- A mi kto da buziaka ?!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Ozdoby choinkowe

Czas przedświąteczny, zbliża się zakup choinki. Przypominamy Młodemu o co chodzi, że będziemy ubierać choinkę.
Rok czy dwa temu wypatrzył w jakimś sklepie bombkę w kształcie autka. Nie było wyjścia, musieliśmy stać się jej właścicielami. Estetyczny koszmar, ale dzieci inaczej widzą świat. Patrz Mały Książę :) Mieszają wyobraźnię, baśnie i magię z rzeczywistością, to chyba jest najpiękniejsze w tym okresie życia.
I teraz rozmawialiśmy o tym, że będziemy ubierać choinkę. Nagle musiał się upewnić co do naszych planów, czy też wzbogacić je o swoją koncepcję.
- I powiesimy na choince bombkę-autko ?
- Oczywiście Jasiu, Twoja bombka będzie wisiała na honorowej gałązce
Innej odpowiedzi być nie mogło.
A my kolejny raz byliśmy w szoku, ile ten mały człowiek pamięta. Przecież rok to dla niego ćwierć życia. Rok temu był maluszkiem w przedszkolu, a teraz już jest małym chłopczykiem, na zupełnie innym etapie rozwoju. Leci ten czas. Może tą swoją pierwszą bombę pokaże kiedyś naszym wnukom ? Tak jak na naszej choince wisi kilka bombek z mojego dzieciństwa, robione przeze mnie pawie oczka i krokodyl. Ba, są nawet pojedyncze z domów naszych dziadków :) I jest główka Aniołka, który podobno kiedyś był całą postacią z długą suknią, który wisiał na choince w domu moich pradziadków pod Tarnopolem i przetrwał jakimś cudem zawieruchę dziejów. Staruszek ma jakieś 90 lat...

niedziela, 22 grudnia 2013

Być tatkiem..

Ostatnio koleżanka spytała mnie, czy już mamy prezenty dla Jasia na Mikołaja. I jaki. Odpowiedź zacząłem od "Zawsze chciałem mieć..." :-) I to w sumie wystarczy za dalszy ciąg ;)
Mówiąc to uderzyła mnie błyskawica oświecenia. Zdałem sobie sprawę, ile frajdy mam z bycia tatkiem, ile fajnych rzeczy mogę zrobić dających mi kupę radości. Tak, spełniam swoje dziecięce marzenia, wymyślam dziwne wycieczki, odpoczywam i nabieram energii. Mogę składać klocki, ścigać się resorakami, budować makiety...
Mam mnóstwo frajdy. I czasem zastanawiam się, czy junior podziela moją radość z wymyślonych przygód, zabaw. Pocieszam się myślą, że tak. Bo czasem wspomina, że gdzieś było fajnie :)
I tak sobie myślę, że znaleźliśmy wspólny język, że nie jestem tym rodzicem z posągu, który siada z gazetą na kanapie. Albo z pilotem i praktycznie go nie ma. Na razie odnoszę pewne sukcesy na tym polu. Zobaczymy, co będzie za kilka, kilkanaście lat, czy dotrzymam mu kroku, zrozumiem i będę uczestniczył w jego świecie, kompletnie innym pewnie niż świat mojej młodości, z innymi gadzetami, relacjami, bodźcami i zawartością mediów. Czy uda mi się go wciągnąć w świat swoich pasji, czy autorytatywnie stwierdzi, że to obciach. Zobaczymy :) Na razie nieskromnie uznaję, że mam na koncie sukces.
I czy uda nam się go właściwie pokierować przez okres burzy dorastania ?