piątek, 20 czerwca 2014

Języki na wakacjach

Jasiek nie jest fanem osłuchiwania się z językami obcymi. Czasem coś do niego zagadamy "po innemu", co spotyka się z natychmiastowym protestem
- Mówcie do mnie po normalnemu !
Przyznam, że Najwspanialsza ma na tym polu większe sukcesy... Może francuski lepiej mu brzmi w uszach ? Chociaż przyznam, że czasem wsłucha się w książeczkę po angielsku. Albo śmieje się w głos z rosyjskich pogawędek. Jak ma dobry humor, oczywiście ;)

Wybieramy się na urlop. Za granicę. Do kraju słowiańskiego, więc nie przewiduję większych barier językowych. Językiem tzw ogólnosłowiańskim zawsze się człek dogada. Czyli jakimś koszmarnym zlepkiem polskiego, lokalnego i rosyjskiego. Bez odwoływania się do starocerkiewnosłowiańskiego :) Zawsze działa. Jestem zdecydowanym wrogiem popadania w śmieszność, gdy dwaj bracia Słowianie komunikują się po angielsku. Ewentualnie w ostateczności ;)
I w ramach przygotowań do urlopu opowiadam Jaśkowi różne ciekawostki. I przygotowywuję go na zabawę z językiem :) Uczę go, jak się będzie mówić dzień dobry czy dziękuje. Ogólnie łapie klimat, ale zrodziła mu się w główce wątpliwość
- To ludzie tam nie mówią po polsku ?
- Nie. Ale to bardzo podobny język, powinniśmy ich rozumieć.
- A czy Oni będą mnie rozumieć ???
Jasiek jest strasznym gadułą. Uwielbia pogaduchy w sklepie, tramwaju itp. Więc rozumiem jego zmartwienie :)
- Jak będziesz mówił wyraźnie i powoli, to Cię zrozumieją.
- Super !

Zapowiada się ciekawie :)
Dobrze, że mu nie powiedziałem, że będziemy jechać też przez Węgry...

czwartek, 19 czerwca 2014

Samolot

Planujemy wakacje. Wybraliśmy miejsce, zaczynamy ogarniać przygotowanie. Do urlopu jeszcze mnóstwo czasu, ale trzeba kilka rzeczy wymyślić i zawczasu przygotować, żeby potem nie było wszystko naraz i na ostatnią chwilę. Jasiek między nami, siedzi i słucha. Sami go nakręcamy, że pojedziemy w fajne miejsce, jakie tam będą atrakcje itp I w pewnym momencie pyta z zapałem
- A polecimy tam samolotem ???
- ??? Skąd Jaśku taki pomysł ? Naszym autkiem pojedziemy przecież.
- A nie możemy samolotem ? Bo ja nigdy nie leciałem i bardzo bym chciał...

Nie powiem mu przecież, że jeszcze się w życiu nalata. Nie zrozumie, czemu nie. Coś tam mu bąknąłem, że to za blisko. I że w samolocie wszystkie nasze rzeczy by się nie zmieściły. Chyba przeszedł nad tym do porządku dziennego.

A na marginesie, jak ten świat się zmienił. Mi w jego wieku do głowy by to nie przyszło. Po prostu ludzie z reguły nie latali. Przeciętni ludzie. A dziś ? Nawet mi się czasem zdarza, więc nie dziwota, że też mu się lot zamarzył :)

środa, 18 czerwca 2014

Wychowanie

Synuś trochę się rozbisurmanił :) Przy wieczornym usypianiu przeszedł już samego siebie. Nie zdzierżyłem, sięgnąłem po groźby. Chyba synek jest trochę rozpieszczony.
- Jasiek, koniec tego dobrego, czas brać się za Twoje wychowanie na poważnie !
- Tatuś, ale ja już przecież jestem wychowany !
- ?! - czy to już bezczelność - nie wygląda na to...
- Przecież na występach w przedszkolu dla mamy i taty dziękowaliśmy Wam za wychowanie :)

I co z takim zrobić ? ;)

wtorek, 17 czerwca 2014

Występ w muzeum

Jaś wieczorami w wannie ćwiczył piosenkę o katarynce. Popołudniami na rowerku też. Szykują jakieś występy, pomyślałem sobie...
Przedszkole brało udział w chyba konkursie na rysunki kamienic praskich. Dzieci starsze.
Któregoś dnia oznajmił, że Jego i jeszcze kilkoro dzieci Pani wzięła do biblioteki koło sklepu kapciowego. I to jest specjalna biblioteka, w której nie wypożycza się książek tylko ogląda obrazy. Narysowane przez dzieci. Znaczy - galeria albo wystawa w bibliotece. A biblioteka dzieli pomieszczenie z biurem budowanego Muzeum Warszawskiej Pragi. Coś mi zaczęło świtać, gdy prawie zrozpaczony żalił się, że Pani nie mogła znaleźć do stroju butków z jego numerkiem dwa i osiem, miała tylko dwa i siedem, a takie mogą być za małe...Byli na próbie... I będą występować na wystawie obrazów. Pozostało pozostawić sprawy swojemu biegowi.
Następnego dnia.
- Jak tam było w przedszkolu ?
- Mieliśmy występy ! I byłem przebrany w takie spodnie i kamizelkę w kratkę, i śpiewaliśmy o kataryniarzu !
Więc, Jasiek zadowolony, występ udany, pochwaliłem go i poszliśmy na lody uczcić sukces sceniczny. Dumny był jak byk.

Szkoda tylko, że nie mieliśmy żadnej info z przedszkola, że dzieci mają taką uroczystość. Choćby po to, żeby dziecko pochwalić. I ewentualnie pójść zobaczyć. W końcu dla rodzica to też powód do dumy.