sobota, 19 października 2013

Meme

Po drodze do domu pojawił się sklepik z tzw. odzieżą używaną dla dzieci. Chyba taki bardziej elegancki, bo i ubranka nie wyglądają jakby ostatnio służyły jako posłanie dla kota, i kącik zabaw jest, i ściana przeznaczona do pisania kredą, full wypas. I ta tablica tak go kusiła, że musieliśmy tam wejść. Oficjalnie z misją zakupu rękawiczek. Poprzednie zgubiliśmy. Gdzieś. Okazało się, że rękawiczek, z pięcioma palcami, a szczególnie chłopackich, nie ma. Za to był kosz z pluszakami. A wśród nich była śliczna bielutka kózka MeMe. Od razu Ją dojrzał, wybrał, miłość od pierwszego wejrzenia, jak w filmach... "Tatusiu, ona jest taka kochaniutka !". Szczerze mówiąc, mnie też urzekła. Śnieżną bielą i uśmiechniętym pyszczkiem. Oczywiście poszła z nami do domu. Ciekawe, czy będzie dobrze ręce grzała w zimie :)

piątek, 18 października 2013

Pobranie krwi

Jak byłem malutki...
Czasem człowiekowi trzeba pobrać trochę krwi. Ot, w celach medycznych. Też mi się to czasami w dzieciństwie przytrafiało. Nie lubiłem tego. Wyraźnie zgłaszałem sprzeciw. Ciężko było pielęgniarce z matką mnie utrzymać. Chyba nie bardzo mogły mnie przypiąć pasami do kozetki czy wykorzystać kaftan z długimi rękawami. Odgłosy pewnie jak w rzeźni. Cóż, nie oddam ani kropelki, w końcu to były moje krwinki.
Mimo zapału bojowego i wysokiej motywacji, zawsze przegrywałem...
W związku z chorobą Pani Doktor zaordynowała Młodemu upuszczenie krwi. W celach diagnostycznych. Szliśmy jak przed pluton egzekucyjny. Na wszelki wypadek zorganizowałem wsparcie, wzmocnienie sił obecnością Najpiękniejszej. Spodziewałem się wszystkiego. Przed oczy cisnął mi się scenariusz pt. ja mdleję, Młodu w ataku histerii wybiega przez okno...
Usiedliśmy na krześle. Tzn Najdzielniejsza usiadła z Nim na kolanach. Ja przed nimi, żeby go w razie czego złapać. Starałem się patrzeć w inną stronę. Pielęgniarka podgrzała atmosferę proszę koleżankę, by trzymała rączkę, bo klient wygląda na krzepkiego i zdecydowanego...
Pac, "motylek" usiadł na rączce i lekko ukłuł, patrz, jak krwinki grzecznie płyną do pojemnika, o i już po wszystkim... Wszystkiego trzy łezki.
Już ?! Bez scen z Dantego ?! I nawet ja nie zasłabłem ?!
Ba, jak po południu weszliśmy do gabinetu tortur w poszukiwaniu wyników Młody tylko spytał na widok fotela "Nie będziemy pobierać krwinek ?".

czwartek, 17 października 2013

Cukier

Poszedł do kuchni wziąć coś do picia. Czyli rozrobić syrop malinowy z wodą. Dał nam skosztować. Tak jak się spodziewaliśmy, coś jakby za słodkie. Smak wskazuje na proporcje 3/4 szklanki syropu i trochę wody. W dodatku nas przekonuje, ze to jest pyszne. Najpiękniejsza tłumaczy mu, ze tak się tego nie robi, ze za duzo cukru szkodzi. Na to Jasiek reaguje oburzeniem
- Ja tam ani łyżeczki cukru nie wsypałem !!!

środa, 16 października 2013

Zabawy autkami

Cóż...
Dawno dawno temu, jak byłem niewiele starszy od Jasia, pojawiły się w sklepach małe metalowe auta, tzw resoraki. Nowość, import zachodu. Do dzisiaj z kumplami nieraz wspominamy z rozrzewnieniem cuda, hasło Matchbox, Siku, Majorette powoduje przyspieszenie serca.
Oczywiście rozbiłem skarbonkę, kupiłem małą kolekcje. Dbałem o nie, do tego stopnia, że z ojcem zabezpieczyłem je lakierem bezbarwnym. Żeby się farba nie starła od zabawy.
Potem dopadła je moja kochana młodsza siostrzyczka. I zaczęła tłuc, walić jeden o drugi, rzucać drugim w trzeci. Ze złym śmiechem, żądzą niszczenia, spojrzeniem znanym z Laleczki Chucky. Oznajmiła światu, ze bawi się w wypadki. Nie wiem jakim cudem nie rzuciłem nią wtedy o ścianę. Chyba była za ciężka...
Auta przestały być piękne i lśniące, ale przetrwały. Przetrwały też moją siostrzenicę. Część z nich niedawno przekazałem synowi.
Wchodzę do pokoiku i patrzę, jak pociecha się bawi. Jedno z moich ulubionych BMW, z otwieranymi drzwiami, stoi na środku podłogi. Nagle, jak z katapulty, szybko zbliża się do niego niebieska śmieciarka. Bum, kurs kolizyjny.
- Jasiek, oszalałeś, co Ty wyprawiasz ?!
- Bawię się w zderzanie :)
Wolałem nie sprawdzać wyrazu jego oczu...

wtorek, 15 października 2013

Gosia

Jasiek szybko wyczuwa ludzi i dobiera sobie towarzystwo wspierające jego cele. Bezbłędnie. Zna się na ludziach ?

W czasie, gdy z kumplem wypatrywałem leśnych przecinek, błot, kałuż i rowów, w które można wjechać, Jasiek szybko zaprzyjaźnił się z kumplową oblubienicą. Dziewczę chyba nie podzielało tego dnia naszego zapału do próby utknięcia w piachu na odludziu, Jasiek też był nimi zaniepokojony. I męczył, znajdując wsparcie białogłowy:
- Wujek, ale autem nie można wjeżdżać do rzeki. Nie wjedziesz do wody ? Powiedz mu to, Gosiu !
- Przecież auta nie możemy zakopać, prawda Gosiu ?
- To głupi pomysł, Gosia też tak sądzi !
...
I tak Gosia stała się autorytetem, najwyższym czynnikiem odwoławczym. Do tego stopnia, że wspominając wycieczkę nie skupił się na przygodach, ale podsumował "Gosia jest super ! Gosia to świetna dziewczyna !!!"
Ciekawe jak wyczuł, że Gosia nie jest zwolenniczką naszych co lepszych pomysłów ?

poniedziałek, 14 października 2013

W terenie

Jak na początkujących offroadowców przystało, żółtodziobów kompletnych, postanowiliśmy z kumplem sprawdzić zdolności bojowe wozu. Stroma górka, ostry zjazd, cholernie stromy podjazd. Da radę czy nie da ? Jest ryzyko, jest fun ! Kumpel za kółkiem niewiele widzi poza niebem lub krzakami na dnie wąwózu, ja go z zewnątrz pilotuję. Obaj udajemy, że mamy pojęcie o temacie. Krzyczymy trudne wyrazy, czasem poleci coś mniej cenzuralnego, adrenalina kipi. Ot, dwaj faceci przed kryzysem wieku średniego spuszczeni ze smyczy.
Luba kolegi została oddelegowana to filmowania naszych wyczynów. Jakby się nie udało, będzie dowód dla prokuratury :) przy okazji pilnowała Juniora, żeby nie zaczął nam pomagać, czyli np. wbiec przed auto i usuwać kamyczki z drogi ;) Młody pomysłowy jest, oba zadania zostały wypełnione na medal.
W drodze powrotnej Młody nie wydawał się zachwycony wypadem. Powtarzał, że auta nie wolno utopić w błocie i górki mogą być niebezpieczne. Chyba układał sobie w głowie, jak to jest, że tatko z jednej strony opowiada, że na drodze jest niebezpiecznie i trzeba bardzo uważać, a potem z radością robi wszystko odwrotnie.
Dnia następnego podszedłem z Jaśkiem na rowerowej, gdy ten nagle zaczął bawić się w terenówkę. Staje rowerkiem, wyjmuje nanibową łopatę i wołowinę wykopuje pojazd z błota. Krzyczy:
"Uwaga podjazd, włączam reduktor. Udało się, wyłączam".
"Zakopałem się, biorę łopatę, muszę się wykopać"
Chwila przerwy, i nagle
"Blokuje dyferencjał, powoli !  Przeszedł !"
Jakiś facet dziwnie na nas spojrzał. Albo w temacie siedzi, albo uznał nas za dziwaków :)
A ja wyciągnąłem wniosek, że Młodemu się ułożyło w głowie i uznał wycieczkę za udaną. Zaczął też mnie przekonywać do zakupu terenówki. Musimy popracować nad Najwspanialszą...