Do mnie w dzieciństwie zając nie przychodził. Nie było takiego zwyczaju w rodzinie. Albo po prostu byłem niegrzeczny.
U Najwspanialszej bywał. Z czekoladkami. Wiadomo, dziewczynki są grzeczne. Lub bardziej przymilne.
Do Młodego przychodzi. W sumie do nas też, a co, trzeba nadrobić braki z dzieciństwa w latach kryzysu ;) Zresztą, Młody byłby smutny. "Tatuś, a do Ciebie nie przyszedł ? Przecież byłeś grzeczny...". I bek. Kiedyś to przerobiliśmy z okazji Mikołaja...
Młody właściwie to czekał na kolejne Lego. Jednak stwierdziłem, że wystarczy. I czas spełnić moje marzenie ;)
Szuka, szuka, gdzie ten Zając schował prezent... Jest ! Nie ten... "Tata, Zajączek przyniósł jakąś kurtkę wojskową, to na pewno dla Ciebie ! Też taką bym chciał !". No, jeszcze kilka lat i Junior osiągnie rozmiary minimalne pod odzież kontaktową. Współczuję Najwyrozumialszej...
Szukamy dalej. Ogromne pudło. Trzeba pomóc rozpakować. Młody tupie z niecierpliwości, ja powoli okrutnie rozkoszuję się chwilą. Ja wiem co jest w środku, On jeszcze nie ;)
- O rany ! Tatku ! Ale niespo, w życiu się nie spodziewałem, to najwspanialszych prezent w życiu !!!
Nawet cienia zawodu, że to nie Lego :) Trafiony :) Tor wyścigowy. W dzieciństwie miałem podobny. Tylko nazywał się Autodraha, a nie Carrera. Próba reanimacji się nie powiodła...
Na szczęście syn podzielił mój entuzjazm.
- Tata, ścigamy się ?
Pierwsza scysja przy układaniu
- Jasiek, powoli, to jest delikatne !
- Jachu, nie tak, pokażę Ci...
- Jan, zostaw, ja to zrobię !!!
Druga po uruchomieniu
- Jasiu, powoli, wypadasz z toru...
- Jasiek, wolniej, nie do końca gaz !
- Janek, jak się będziesz bawił w wypadki, to schowamy tor !!!
Ostatecznie znaleźliśmy wspólny sposób zabawy :) I w dodatku obaj byliśmy zadowoleni.
Tylko po co my obaj ubraliśmy się obaj odświętnie w garnitury, skoro dwa dni spędziliśmy na podłodze w pozycji półleżącej ? Ale za to pod krawatami ;)