sobota, 14 września 2013

Lenka

Scenka rodzajowa.

Wychodzimy z przedszkola razem z Lenką, koleżanką z grupy. Tak się często składa, Jej rodzice mają tą samą godzinę odbioru. Już przy szatni okazało się, że oba dzieciaki mają w domach tą samą płytę z piosenkami, i w korytarzu rozległ się chóralny śpiew " wiosna i lato, jesień i zima, lalala...". Potem tradycyjny wyścig do wyjścia i..  zamiast jak zwykle się pożegnać i skręcić w różne strony, nagle chwycili się za rękę i ruszyli wesoło w naszym kierunku :) Dwa słodziaki, w białych koszulkach uwalonych zupą pomidorową, machające wesoło rękami i paplające o swoich sprawach. Oznajmiły nam, że idą do Jasia domku i będą się tam bawić i jeść kolacje. Fajnie. Tylko akurat wszyscy rodzice mieli tak jakby inne plany ;)
Żal było rozdzielać parkę gołąbków, ale tym razem musiało się skonczyć na 200-metrowym spacerze.

Ich radosne miny natchnęły mnie pozytywnym podejściem do życia na cały weekend.

piątek, 13 września 2013

Gorące czoło

I znowu w drodze z przedszkola...

Tym razem opowiadając, co się działo w przedszkolu (zbyt często tego nie robi), oznajmił, że Pani Bogusia sprawdzała, czy ma gorące czółko.
Ma od kilku dni katar, nawet zastanawialiśmy się, czy dzień - dwa nie zostać z nim w domu. Więc takie wyznanie wzbudziło mój niepokój. Drążę więc temat. Zeznał, że:
- Pani sprawdzała mu ręką czoło
- stwierdziła, że jest gorące
- na ogródku kazała mu siedzieć na ławce w cieniu.
Jako okoliczności łagodzące temat podał, że
- to na pewno od świecącego mocno słońca,
- nikt mu nie mierzył gorączki,
- czuł się dobrze.
Lampka ostrzegawcza w głowie mi się już pali, szybko analizuję możliwość wolnego w pracy. łudzę się, że może się zgrzał biegając po wybiegu...
Tak czy siak, w domu od razu zrobiłem mu herbatę malinową. Zaraz potem bach termometr pod pachę. Niby w normie, 36,6, ale termometr może być zepsuty.Na metodę ręka - czoło mam za mało czułe receptory. Udało mi się go przekonać, że z dworu dzisiaj nici, porysujemy, poczytamy, pogadamy... Nie wykazywał żadnych objawów chorobowych, więc poszedł następnego dnia do przedszkola.
Nazajutrz go odbieram, Pani Bogusia na mój widok zwija się ze śmiechu. Whazzup ???
- Już żonie tłumaczyłam, czemu sprawdzałam mu czoło :) Tak się rozszalał, jak byliśmy na dworzu, latał jak opętany, skakał po zjeżdżalni, zjeżdżał głową w dół, że zdesperowana wzięłam go na bok i powiedziałam, że musi odpocząć w cieniu, bo ma gorące czoło. Stan czoła uzasadniłam silnym słońcem. I że stąd się bierze jego zachowanie ;)

Więc jest na niego skuteczna metoda, spróbuje wykorzystać w domu :)

czwartek, 12 września 2013

Pomnik Braterstwa

Sobota, spacer po parku, na głównej alejce stoi sobie pomnik. Niektórzy mówią, że straszy, inni, że upamiętnia. Pamiątka minionych lat, klocek braterstwa broni. Nagrobek poległych z dalekich stron, którzy już nie wrócą w rodzinne strony.

A młody turysta zobaczywszy pomnik wyrzucił z siebie
- Tata, zrób mi zdjęcie z pomnikiem !
Widać, coś mu już w głowie zaszczepiłem ;) Po sesji zdjęciowej obejrzeliśmy pomnik dookoła, zainteresowanie szczególne wzbudziły "takie dziwne literki". Sam fakt, że zauważył inność napisów cyrylicą wzbudził we mnie ojcowską dumę.

Tylko jakiś przechodzień spojrzał na nas z wyrażeń dezaprobaty na twarzy, jak to można robić sobie zdjęcie i oglądać przy obelisku Armii Czerwonej. Wroga, okupanta, sowieckiej bestii. Nie chciało mi się z nim dyskutować o losie tych chłopaków, których bliscy nie wiedzą nawet, gdzie polegli ich synowie, mężowie, ojcowie. Nadal będę Młodemu robił wodę z mózgu i wpajał niezbyt wygodną wersję historii. Niewygodną dla wszystkich stron :)

środa, 11 września 2013

W autobusie

Piątek, powrót z przedszkola, rutyna. Dla urozmaicenia nie jedziemy pierwszym autobusem. Taki mieliśmy kaprys, żeby poczekać na następny, taki "specjalowy". I to był strzał w dziesiątkę.
Jak zwykle, pęd do przednich drzwi, chwila walki z przyciskiem otwieraczem, udana, w autobusie są może trzy osoby, ale On i tak robi wyścig do swojego ulubionego miejsca. Za kierowcą. A tu niespodzianka - Pan Kierowca odezwał się do Jasia !
- Dzisiaj udało Ci się samemu otworzyć drzwi, gratuluję :)
To Jego już rozpoznają nie tylko w okolicznych sklepach ?! Celebryta rośnie ?! O zgrozo, muszę śledzić okładki Faktu...
I całą, na szczęście jednoprzystankową drogę, ucinali sobie pogawędkę. Do tego stopnia się zintegrowali, że Junior dostał darmowy bilet do skasowania.

Pozdrowienia dla Pana Kierowcy :)

wtorek, 10 września 2013

Mostek Pokutnic

Pamiętacie wrocławski Ostrów Tumski sprzed lat ?  Nic, Ciemno, nikłe ogniki gazowych latarni, kocie łby. Pusto i cicho. Nieraz siedziałem tam nocą wypatrując, czy zza węgła nie wyłoni się rycerz. Albo chociaż upojony okowitą parobek. A w oddali majaczyły wieżę św. Marii Magdaleny. Z kładką między nimi, na której gwizdał lodowaty wiatr, i majaczyły cienie, dusze średniowiecznych swawolnic... Poniżej można było dostrzec czarcie pazury, próbujące je dosięgnąć. Aż mrowie po plecach przechodziło, a w nozdrzach świętował zapach siarki.

Furby takich wrażeń nikomu nie dostarczy.

Mamy zamiłowanie do zwiedzania punktów widokowych: wież kościelnych, zamkowych, w twierdzach, latarni morskich itp. Główną atrakcją jest wspinaczka po schodach, aczkolwiek Junior już potrafi na górze zachwycić się
- Patrz jaki piękny widok !
Z tym, że kontemplacja krajobrazu zajmuje mu średnio 7 sekund, po czym uderza w kierunku schodów ;)

Czekam, kiedy będzie można na mostek wejść nocą, zobaczyć z bliska pląsy lekkoduchów, spojrzeć w oczy czyhającemu na nie biesowi. Na razie wykorzystaliśmy okazję w blasku słońca.

W wieży klimat starego muru nas zwalił z nóg. Wspinamy się ! Wysoko, młody dzielnie idzie, tym bardziej że schody są atrakcyjne. Oryginalne zniknęły w mroku dziejów, pożarach średniowiecza, koncepcja Festung Breslau też im nie pomogła. Są nowe, w połowie betonowe, w połowie metalowe, ażurowe. Szerokie, wygodne, dookoła wieży. podziwiam kilkusetletni mur, gdzieniegdzie spękany, gdzieniegdzie ślady pożarów na średniowiecznej cegle, półmrok. Brakuje memu pacholęciu jedynie ciżemek na nogach, w głowie szumi mi podanie o nieszczęsnym ludwisarzu, w którego dzwonie zastygł ulubiony parobek.
Doszliśmy na górę, każdy na własnych nogach, wychodzimy na wąski mostek. Mostek kruchy krużganek wysoko między potężnymi widzami, wręcz drga pod stopami. Nawet Jasiek, obyty wśród dziwów świata, zrobił ŁAŁ  i na chwilę zamilkł. Świat w oddali, pod stopami, inna perspektywa na życie. A w kurzu widać ślady roztańczonych bosych stóp. Nadal snują się tu nocami...

poniedziałek, 9 września 2013

Furby

Junior ostatnio naoglądał się reklam i oznajmił, że chciałby Furby'ego. Coś tam mi się obiło o uszy, że to taka wersja gadającej lalki skrzyżowanej z Tamagochi.
Nie rozumiem tej zabawki, ale zakładam, że japońskie dzieci mają inne potrzeby, a rodzice uwarunkowania kulturowe. Technicyzacja i dehumanizacja sięga absurdu, to jak obca cywilizacja dla Europejczyka zanurzonego w spuściźnie filozofów greckich i dorobku renesansu. Z wpływami rozbuchanej duchowości mistyków katolików rzymskich i bizantyjskich.
A tu ? Skrzyżowanie cyborga z Golemem. Nawet do przytulenia się toto nie nadaje.

Idziemy sobie przez Smyka, stoi toto na centralnym miejscu, Jasiek zachwycony zaczyna pertraktacje. Dla dziecka czasem robi się wyłom w pryncypiach - stoi w pokoju chiński pociąg, zestaw Hot Wheelsów i trampki z BenTenem... Rzucam okiem na metkę. O k... Poczułem krew odpływającą z twarzy i kompletny brak zrozumienia dla rzeczywistości. Jaśka nie zachwyciła moja reakcja, ale zaakceptował moje prawo do ostatecznej decyzji.
Za chwilę jakaś dziewczynka przyciągnęła tam swą mamę, z takim samym zachwytem jak Jasiek wpatrywała się w potworka, jej mama z takim samym wyrazem twarzy jak ja nie powstrzymała mało cenzuralnej, spontanicznej reakcji. Dziewczynka była rozczarowana..

Świat zwariował. Daliśmy sobie narzucić iPhony, eBooki i papkę medialną, ale nie zabierajmy dzieciom lalki Zuzi. Ja do dzisiaj mam na półce swoją pluszową małpkę :)

niedziela, 8 września 2013

Na torach

Wspomnienie z wakacji :)

Sam w dzieciństwie jeździłem z kolegą tramwajami po Wrocławiu. Zafascynowani przyglądaliśmy się, jak przestawiają się zwrotnice, szczególnie automatyczne. Dlatego na widok nieczynnej linii kolejowej nie mogłem odpuścić i dokładnie pokazałem synowi, jak to działa i kilka razy osobiście przestawiliśmy położenie rozjazdu. Byliśmy z siebie dumni :)

A swoją drogą, mieliśmy chrapkę na przejażdżkę wąskotorówką. Ale okazało się, że linia jest nieczynna, bo od kilku lat do zakończenia remontu brakuje 300 metrów torów. Specyficzne dla naszego kraju...