sobota, 27 lipca 2013

Umyłem sobie auto

Wizyta na działce u znajomych, kumpel mnie podpuścił, wypucowałem rodzinną karocę. Wosk sobie leżał w bagażniku, skusił mnie. Zrobiłem ałto na lustro, jak dawno. Z dumą się przyglądam przegryzając udziec kurczęcy grillowany.
Latorośl biega z psiapsiółką przedszkolno sąsiedzką boso po trawie, umorusany po podlewaniu kwiatków jak Bazyliszek.
Ałto przezornie zamknięte, tylko okna otwarte, coby się w środku piekarnik nie zrobił. 
Nagle widzę... Rączki przez otworzone okno trzymają się za coś w środku. Nóżki ubłocone krok za krokiem wspinają się po lśniącym nawoskowanym wypolerowanym lakierze na drzwiach. I zostawiają drobne gęste matowe ślady...

Na Rudym też były odciski łap załogi 

piątek, 26 lipca 2013

Tył kotka

Krótkie wieczorne szkolenie z części ciała. Ot, trafił nogą w deskę łóżeczka i spytał co go boli. Kostka. A dlaczego kostka ? Pomagał, już wie. Szybki cykl piszczel, kolano, udo, pięta, stopa... Wie już co ma od biodra w dół.
Potem przećwiczyliśmy temat na kotku Miauczusiu. Kończyny bez problemu, łącznie z ogonem. I tu pojawił się kłopot...
- Tata, a co ma kotek koło ogonka ?
Ups. Będę strzelał. Nóżki ? Nieee... Pupę ? Nieee... Siusiaka ? Nieee... Poddaję się.
- Tatko, kotek ma koło ogona METKĘ !!!
Teraz ja poznałem nową część ciała.

czwartek, 25 lipca 2013

Foczka

Przyszedłem sobie po Jasia do przedszkola. Rutyna. Zamiast przylecieć do mnie, zebrać swoje bambetle i wyjść,pertraktuje z koleżanką. Widać, że sprawa poważna. Wiem, że nie wypada, zwłaszcza że rozmowa pewnie osobista bardzo, ale mimochodem podsłuchuję. Pertraktują. Czyli Jasiek namawia na coś Majeczkę. Wyostrzam słuch... Ton proszącego kota ze Shreka. 
- Majeczko, a może pożyczysz mi swojego delfinka tylko do jutra ???
Delfinka ?! A, trzyma w ręce pluszaka  W międzyczasie wychowawczyni wytłumaczyła mi, że 15 minut temu śmiertelnie się na siebie obrazili w temacie Delfinka. Ok.
- Majeczkooo, ja cię tak bardzo proooszę...
A biedna Majeczka nagabywana przez Jasia ma już łzy w oczach, raczej nie chce się rozstać z przytulanką. Czas interweniować, obronić małą damę przed nachalnym miłośnikiem foczki.
-Jasiek, idziemy, Babcia przecież czeka na nas !
- O, super ! - chwyta Majeczkę za rękę - Chodź z nami do mojego domku, pobawimy się i pokażę Ci moją biedroneczkę.
Ech, kiedyś to się oglądało kolekcję znaczków lub słuchało płyt  A dziewczyny udawały, ze je to interesuje 
W oczach Majeczki pojawiła się iskra zainteresowania. Najwyższy czas ewakuować syna, trochę za wcześnie na oglądanie biedroneczek 

środa, 24 lipca 2013

Koło autobusowe

Ja nie wiem o co chodzi...

Z przedszkola wracamy autobusem. Jeden przystanek. Przejażdżka autobusem to dla Młodego atrakcja. Ja też dostrzegam jej zalety: omijamy okolice placyku zabaw gdzie mógłby utknąć. Daje mi to szansę dotrzeć do domu, przebrać się, wypić kawę i dopiero po zaspokojeniu własnych egoistycznych zachcianek pójść na placyk. Młody ma za to szansę zjeść bułę lub loda i pójść do ubikacji. Same zalety 

Oczywiście wady też są. Czasem upatrzy sobie jako wymarzone zajęte miejsce siedzące. I mamy spór o zasady 

Wysiadamy. Musimy nacisnąć guziczek do otwierania drzwi. Koniecznie. Czasem jest problem, jak guziczek jest za wysoko. Albo trzeba go podnieść do guziczka, albo... Guziczka obniżyć się nie da... Więc wspina się na podwyższenie, podnozek siedzenia. Czasami po czyjejś nodze. Np. pańci w eleganckich sandałach czy pantofelkach.

W końcu wysiadamy. Nie jest to koniec podróży. Bezwzględnie musimy stanąć koło przedniego koła. Tego właśnie nie rozumiem. Chyba jakiś wewnętrzny imperatyw... Obejrzeć, jak powoli zaczyna się obracać, powoli, z mozołem, taka ogromna opona. A czasem jeszcze skręci, zamerda w lewo. Wtedy to już pełen szał, takiego pokazu akrobacji opuścić nie może  Wreszcie pojazd odjeżdża na dobre i możemy iść.

A ja od jakiegoś pół roku zastanawiam się, o co chodzi z tym kołem. Jedyne co od niego wyciągnąłem to oświadczenie, że lubi koła jak się kręcą... Zwłaszcza, że czasem podśpiewuje sobie pod nosem "Koła autobusu kręcą się la la la".

wtorek, 23 lipca 2013

Drezyna

Piknik wąskotorowy, pociąg sobie leniwie czeka, my się rodzinnie kocykujemy, z przerywnikami na kolejne atrakcje. Jasioręczne prowadzenie lokomotywy już za nami, czekamy na przejażdżki prawdziwą drezyną. Coś kształtem zbliżonego stoi na trawie przy lokomotywie, skontatowałem że przejażdżki się zaczną jak wyczerpie się kolejka niedzielnych maszynistów.Leniwie czekam, jedynie sielankę co jakos czas przerywa cykliczna uwaga najpiękniejszej, żebym wreszcie poszedł spytać kiedy ruszy drezyna. Chyba ma ochotę pojeździć. Po kolejnym moim odburknięciu wzięła sprawy w swoje ręce, i wróciła z triumfalną miną. Drezyna od godziny jeździ na drugim końcu składu. Skąd miałem wiedzieć, drzewa zasłaniają...
Czas się więc poruszać, użyć mięśni, skoro korzystanie z głowy mi nie wyszło. Ruchem klasycznym, góra dół góra dół wyprost skłon wyprost skłon.... Nawet nieźle, Młody dzielnie macha, a ja patrzę nerwowo, trzepnie go wajcha w nos czy w zęby ? Czemu nie ma kasku jak bokser ? To nie na moje nerwy...
Drugi kurs robi tylko z Mamcią, ja wolę pospacerować z najwspanialszą z teściowych. A oni niech sobie machają 



poniedziałek, 22 lipca 2013

Konduktor

Niedzielny poranek, jak zwykle wstałem za wcześnie, szybka ciut spontaniczna decyzja - robimy wycieczkę, kierunek: piaseczyńska kolej wąskotorowa. Trzeba tylko zdążyć na czas. No to sprint, jakimś cudem rodzina sprawnie się ogarnęła, jakimścudem nie stał po drodze żaden nadgorliwy radar f., zdążyliśmy. Pociąg stoi i czeka, bilety w rękach, młody dzielnie trzyma staromodny kartonik  Podekscytowany jak dawno, każe nam wsiadać, żeby przypadkiem pociąg nie odjechał bez nas. Na siedzeniu ani drgnie, jak przyrośnięty siedzi i czeka co będzie dalej. Pociąg ruszy czy nie. Na twarzy ogromne napięcie...
Nagle... Para buch, koła w ruch ! Zgrzytnęło, szarpnęło i zaczynamy się toczyć, nabierać rozpędu  Ufff, jedziemy ! Lekka ulga. I pełna koncentracja, żeby żadnego szczegółu nie przeoczyć. A to wymaga skupienia, wagonik zabytkowy, ławki drewniane, trzęsie, szarpie, nagle mina nietęga, coś nie gra ? "Coś mnie zaatakowało w czółko". Acha, standard resorowania trochę inny, masaż w cenie biletu, a Młodym zarzuciło o szybę  Śladu nie ma, szyba cała, obejdzie się bez kosztów dodatkowych.

A w oddali pojawia się ważna postać, Pan Konduktor ! Dlaczego on tak wolno idzie ? Wieki całe... Blisko coraz bliżej, jest ! Wyczuł powagę sytuacji, dokładnie obejrzał bilet, przedziurkował, oddał. Jasiek schował do kieszeni gestem doświadczonego pasażera. Wreszcie młody poczuł się jak pełnoprawnymi członek społeczeństwa, a nie takie "dzieci nie potrzebują biletu, jeżdżą za darmo".

Dojechaliśmy na miejsce, postój piknikowy, pociąg zaparkowany sobie czeka. Można spokojnie oddać się relaksowi "na łonie" ? Gdzie tam ! Pilnujmy pociągu, żeby nie odjechał.Sprawdźmy, czy nikt nie zajął naszych miejsc. A zobaczmy inny wagon. A popatrzmy przez okno. A może posiedzimy w pociągu. Pociągu trzeba pilnować, co tam łąka, piknik...

Wreszcie doczekał się powrotu  W sumie równie dobrze mogliśmy kupić bilet do Ostrołęki i zrobić sobie wycieczkę "tam i z powrotem"...