sobota, 11 stycznia 2014

We wspólnym posłaniu

Podczas świątecznego zjazdu rodzinnego podjęliśmy próbę uśpienia Jasia, kuzynki Amelki i kuzyna Wiktora w jednym łóżku. W ramach tzw atrakcji dla dzieci. Jak się można domyślić, ponieśliśmy fiasko na całej linii :)
Za dużo emocji. Do łóżka dostali jeszcze małego kotka i próbowali go w nim zatrzymać. Kotek zwinny jest, szybko dał dyla do bezpiecznej kryjówki.
Gdy wreszcie się ułożyli do zasypiania, Johnny zażyczył sobie swoich przytulanek. Ok, rzucam mu. To nie był jednak pomysł wyciszający przed snem. Radość Juniora przerwał głos Amelki
- Czy ja muszę dostawać po głowie ?!
Ups, a wydawało mi się, że trafiłem...
Chwila ciszy i nagle Młodemu zebrało się na wieczorne pogaduchy. Papla jak sklepilarka nie wiadomo o czym. Tym razem Amelka z Wiktorem chórem spytali
- Wuja, a czy Jaś zawsze tak gada ? Nie możemy zasnąć...
Potem co chwilę było słychać czyjeś "Auć" oznaczające, że sąsiad się przewracał na drugi bok i trafił w nogę rękę plecy brzuch... W końcu słysząc intensywność szturchnięć szeptów i ziewów interweniowałem ewakuując Jaśka do drugiego łóżka. I to była słuszna decyzja, po chwili sądząc z rytmu orzechów towarzystwo spało.

Wróciłem do świata dorosłych przy suto zastawionym stole. Niedługo po mnie ukazał się Wiktor z pytaniem
- Czy oni muszą tak głośno chrapać ?! Zasnąć nie mogę..
I tak z grubsza skończyło się wspólne spanie :)

piątek, 10 stycznia 2014

Słoń przydrożny

Jedziemy przez Polskę, przedmieścia Wrocławia, w bramie jakiejś firmy przy drodze stoi granitowy słoń.
- Jasiek, patrz, słonik tam stoi !
- To nie jest słoń, to tylko taki posąg ze skały...
Zasób słownictwa własnego dziecka coraz częściej mnie zaskakuje. Co będzie dalej ?

czwartek, 9 stycznia 2014

Nie jestem już malutki

Syn mi nieustannie rośnie. W codzienności widzimy to głównie po ubraniach.
Gdy spodnie od pižamy stają się rybaczkami, a potem krótkimi spodenkami.
Gdy prasuję. Kiedyś, bardzo dawno temu, cały bodzik, pajacyk, koszulka mieściły się pod żelazkiem. Pyk, kładłem żelazko, i wyprasowane. Teraz trzeba żelazkiem pojeździć, prawie jak po własnej koszuli.
Kiedyś składałem mu ubranka co najwyżej "przez pół" i było dobrze. Teraz już trzeba się nakombinować w kostkę jak własny sweter, a i tak ma coraz mniej miejsca w szafce.
Wstawiając auto do garażu zawsze Jasiek "kręci" kierownicą na moich kolanach. Niedawno zauważyłem, że coś mi nie gra. Już nie mogę patrzeć przez szybę nad nim, zasłania głową, muszę wychylić się w bok.
Tylko patrzeć, jak zacznie sięgać mi do szafy po buty i koszule...

środa, 8 stycznia 2014

Spiderman

Staraliśmy się tego uniknąć, ale wiedzieliśmy, że ta chwila w końcu nastąpi. Młody zaczyna poznawać świat bohaterów popkultury masowej, amerykańskich mitów i snów. Konkretnie to dowiedzial się o Spidermanie. Jak do tego doszło ?! Banalnie. Kolejności zdarzeń nie pamiętam
Szukaliśmy czegoś na kształt kapci, żeby w gościach w czymś chodził. W przydrożnym sklepie były jedynie skarpetokapcie ze Spidermanem.
Kuzyn wytłumaczył mu, że Spiderman to ktoś kto pomaga ludziom i ratuje świat. O ile pomaganie skojarzył z działalnością strażaka Sama i karetek, o tyle ratowanie świata pozostało owiane tajemnicą. Przed kim, przed czym ?! Na razie niech tak pozostanie.
U kolegi na urodzinach Pani malowała dzieciom twarze. Standard. Jasiek na fali nowych zainteresowań zażyczył sobie Spidermana. Po chwili chciał, żeby mu go zmyć. Nie wiemy czy dlatego, że wolał po namyśle kotka, czy ktoś mu coś powiedział, czy dlatego, że trzej koledzy mieli Batmana na buźkach...

Kiedyś przyjdzie czas na Zamaskowane Roboty i Zombie. Ale wolałbym indian i Zorro... Tylko czy mi się uda wygrać z rzeczywistością ?

wtorek, 7 stycznia 2014

Rodzice mogą odpocząć :)

Nareszcie !!!
Do tej pory nasze żywe srebro trzeba byli bez przerwy pilnować, żeby nie wypadło na pomysł skakania ze stołu, wspinania się na regał, zdejmowania obrazu ze ściany itp. Z jednej strony jego sprawność fizyczna pozwalała przewidzieć nieplanowane odpadnięcie od regału w połowie wspinaczki, z drugiej - stabilność i wytrzymałość mebli i innych sprzętów sugerowała nieprzewidziane wydatki.
W te święta nagle sobie uświadomiłem, że siedzimy sobie przy stole z rodziną i normalnie rozmawiamy, śmiejemy się, a dzieciaki coś tam robią sobie w drugim pokoju. Tylko co jakiś czas ktoś kontrolnie spojrzy, czy nie ma sporu o to, w co się trzeba bawić. Inny świat, zapomniany :) Luksus posiadania względnie dużego dziecka. Rozkoszowałem się tym odkryciem całe święta :) Czyli Jaśko nie jest już dzidzią wymagającą stałego nadzoru. Teraz Jego rodzice muszą się do tego przyzwyczaić, i oswoić z kolejnym etapem samodzielności, odcinania pępowiny :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Danusia i Zbyszko

Ciotka Renata podczas świątecznego zjazdu rodzinnego wyjęła dzieciakom z czeluści rezydencji własnej produkcji zestawy rycerskie. Oczywiście zaraz zaczęła się doskonała zabawa. Potomstwo mocno wciągnęła się w role. Jaś nagle zwraca się poważnym rycerskim tonem do Amelki
- Moja najpiękniejsza...
Czekałem tylko, aż oblubienica zarzuci mu na głowę nałęczkę z okrzykiem "Mój Ci on !"

niedziela, 5 stycznia 2014

Na cmentarzu

Jak zawsze przy okazji wizyty w rodzinnych stronach poszliśmy odwiedzić przodków, zapalić znicze na cmentarzach. Cmentarz ogromny, kilka grobów przez lata nam wyrosło, więc mamy małą wycieczkę. Przy okazji objaśniamy Młodemu, że idziemy odwiedzić prababcie Natalie i pradziadka Franka, wuja Marcina, prababcię Wandzie, ciocię Krysię itd. Chwilami zastanawiam się, co on już rozumie w kwestii przemijania... W każdym razie wie, że na cmentarz trzeba chodzić, że trzeba dbać o groby, że są one jakoś związane z bliskimi, rodziną.
Tym razem w drodze między kolejnymi "kropkami" spytał
- A do jakiego imiona teraz idziemy ?
I nie mam pojęcia, na ile jest czterolatek świadom, że w grobkach leżą nasi bliscy, a na ile traktuje to jak wycieczkę czy podchody.