Podczas świątecznego zjazdu rodzinnego podjęliśmy próbę uśpienia Jasia, kuzynki Amelki i kuzyna Wiktora w jednym łóżku. W ramach tzw atrakcji dla dzieci. Jak się można domyślić, ponieśliśmy fiasko na całej linii :)
Za dużo emocji. Do łóżka dostali jeszcze małego kotka i próbowali go w nim zatrzymać. Kotek zwinny jest, szybko dał dyla do bezpiecznej kryjówki.
Gdy wreszcie się ułożyli do zasypiania, Johnny zażyczył sobie swoich przytulanek. Ok, rzucam mu. To nie był jednak pomysł wyciszający przed snem. Radość Juniora przerwał głos Amelki
- Czy ja muszę dostawać po głowie ?!
Ups, a wydawało mi się, że trafiłem...
Chwila ciszy i nagle Młodemu zebrało się na wieczorne pogaduchy. Papla jak sklepilarka nie wiadomo o czym. Tym razem Amelka z Wiktorem chórem spytali
- Wuja, a czy Jaś zawsze tak gada ? Nie możemy zasnąć...
Potem co chwilę było słychać czyjeś "Auć" oznaczające, że sąsiad się przewracał na drugi bok i trafił w nogę rękę plecy brzuch... W końcu słysząc intensywność szturchnięć szeptów i ziewów interweniowałem ewakuując Jaśka do drugiego łóżka. I to była słuszna decyzja, po chwili sądząc z rytmu orzechów towarzystwo spało.
Wróciłem do świata dorosłych przy suto zastawionym stole. Niedługo po mnie ukazał się Wiktor z pytaniem
- Czy oni muszą tak głośno chrapać ?! Zasnąć nie mogę..
I tak z grubsza skończyło się wspólne spanie :)