środa, 6 listopada 2013

Makieta - głazy i konary

... cd ...

Patrzę na spód lasu, patrzę na nierówności terenu, patrzę na ściółkę,  coś mi nie gra, i nagle mnie olśniło. Czy ktoś widział polski las bez konarów i gałęzi na ziemi, bez głazów polodowcowych wystających z ziemi ??? Trzeba zebrać naturalne miniatury, idziemy na podwórko. Dziecia szczegółowo poinstruowałem, gdzie i po co idziemy. W związku z tym wziął ze sobą rowerowek - przecież nie będzie głazów dźwigał w rękach. Dotarliśmy do odpowiedniego trawnika i szukamy. Staram się naprowadzić go na trop, jakich kształtów i odcieni szukamy. Szuka uważnie. Przynosi mi pół cegłówki, trochę żwiru i kawałek szkła. Brrr... Zrozumiał, że szkło nie jest pożądane. "Kamyczki" kazał mi jednak schować do woreczka. Ok, ma swój wkład, w domu cichaczem zrobię selekcję. I tak dobrze, że psia kupa nie wpadła mu w ręce ;)
Woreczek kamyczków w kieszeni, szukamy gałązek. Co się znajduje, to ogromne do wymyślonej skali. Mimo wszystko chwalę Jasia przy każdej gałązce, podtrzymując zapał. Sam nie mogę nic innego znaleźć. W końcu mam przebłysk inteligencji, atakujemy żywopłot, łamiemy kilka gałązek, w sam raz, problem rozwiązany !
I biorę się za robotę. Już dość precyzyjną, gałązki ciut za małe dla małych rączek, szczególnie odzianych w za duże rękawiczki jednorazowe. Zabawa z cjanoakrylem też chyba nie jest wskazana dla czterolatka. Mógłby sobie złowić palce czy powiekę i zamiast szycia mielibyśmy cięcie na pogotowiu...  Jakoś udało mi się go namówić na zajęcie się czymś innym. Na chwilę. Po której wskoczył na moje plecy z hasłem "Przytulanko !!!" i z tej pozycji podziwiał postępy prac. I tak sukcesem jest fakt, że nie podduszał mnie trzymając za szyję... Jak na warunki pracy jakoś układanie dodatków poszło. Jasiek powiedział "super" i spytał, kiedy wreszcie będzie mógł się pobawić makietą, a mi w głowie zaświtał pomysł na krzaki. Malin ?

... cdn ...

wtorek, 5 listopada 2013

Komplementy

Święta, zjazd rodzinny, tłum, dzieciaki szaleją. Jasiek namawia wszystkich po kolei do zabawy - to w sklep, to w szkołę, to w chowanego, starszych do włączenia mu gierki na komórce. Robi przy tym miny takie przymilne, że kot ze Shreka wysiada, a wszyscy spadamy z krzeseł ze śmiechu. Dopadł już nastoletnią kuzynkę, i zaczyna przekonywanie
- Nisia, Ty jesteś taaka piękna !
Uśmiech, Nisia jakby nabrała rumieńców.
- Pobawisz się z nami w sklep ?

Skąd on wie jak podejść kobietę ? ;)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Makieta - masa solna

... cd ...
Mamy już ukształtowaną podstawę, rozsypaną ziemię, osadzona posadzoną trawę i coś na kształt rozsypanej ściółki na bazie trocin. Młody rwie się do zabawy, ja się przyglądam i czegoś mi brakuje. Nasze dzieło przypomina mi bardziej naiwny playground zabawkowy, równe to w lesie jak stół bilardowy albo pole golfowe. W życiu tak gładkiego lasu nie widziałem. Trzeba urozmaicić teren w małe pagórki, póki nie jest za późno. Tylko jak ?! I na ratunek przychodzi nam Najwspanialsza - masa solna ! Tylko że ja nigdy czegoś takiego nie robiłem... Co tam, wujek google przychodzi z pomocą, przepis jest. Nie mam tylko pojęcia, ile mi tego wyjdzie z podanych proporcji. Na wszelki wypadek kupujemy po 2 kg soli i mąki, chyba nie zabraknie. Najwyżej nadmiar przyda się Najgospodarniejszej do wypieków :)
Wszystko gotowe, bierzemy się do roboty. Wsypujemy, mieszamy, zalewamy, sajgon w kuchni po mieszaniu ziół to pikuś ! Młynarz z czeladnikiem to niezłe porównanie. A to dopiero początek... W międzyczasie Jaśko podjada sól łyżeczką.
Konsystencja papki mi nie pasuje. Za rzadka, spodziewałem się gliny, plasteliny, a nie błota. Dosypujemy wszystkiego po trochu, zdaję się już na intuicję syna, ale to nie poprawia sytuacji. Trudno, mamy lepić pagórki, nie figurki, większa precyzja niż błotny kleks nie jest nam potrzebna. Kotka nie zrobimy. Wspólnie z radością robimy placki na blasze, Jasiek otrzepuje co chwilę paluszki z masy, masa lata dookoła, ściany meble podłoga tylko sufit ocalał. Kuchnia była niedawno malowana...
Wzgórza przypominające najbardziej krowie placki lądują w piekarniku. Potem się dowiedziałem, że podłożony pod nie pergamin nie przyspieszył schnięcia. Kuchnię udało się przywrócić do stanu wyjściowego. Piekarnik pracował ze dwa dni, czekam na rachunek za prąd. I najważniejsze - po upieczeniu krowie placki przekształciły się w idealne leśne wzgórki. Po wklejeniu na deskę makieta nabrała rumieńców, czas pobawić się w detale. Znaczy - czas wyjść na podwórko po surowce. Co nastąpi w następnym odcinku :)

... cdn ...

niedziela, 3 listopada 2013

Zabawa z Amelką

Bawi się człowieczek z kuzynką odrobinę starszą. Bodajże w lekarza i wypadek. Akurat Amelka była poszkodowana i leżała na podłodze, a Jaś jako ratownik próbował transportować Ją do karetki. Za nogę. Nagle słyszymy jasiowe westchnienie, trochę rozczarowanym tonem
- Ależ ona jest ciężka, w życiu się nie spodziewałem...