... cd ...
Patrzę na spód lasu, patrzę na nierówności terenu, patrzę na ściółkę, coś mi nie gra, i nagle mnie olśniło. Czy ktoś widział polski las bez konarów i gałęzi na ziemi, bez głazów polodowcowych wystających z ziemi ??? Trzeba zebrać naturalne miniatury, idziemy na podwórko. Dziecia szczegółowo poinstruowałem, gdzie i po co idziemy. W związku z tym wziął ze sobą rowerowek - przecież nie będzie głazów dźwigał w rękach. Dotarliśmy do odpowiedniego trawnika i szukamy. Staram się naprowadzić go na trop, jakich kształtów i odcieni szukamy. Szuka uważnie. Przynosi mi pół cegłówki, trochę żwiru i kawałek szkła. Brrr... Zrozumiał, że szkło nie jest pożądane. "Kamyczki" kazał mi jednak schować do woreczka. Ok, ma swój wkład, w domu cichaczem zrobię selekcję. I tak dobrze, że psia kupa nie wpadła mu w ręce ;)
Woreczek kamyczków w kieszeni, szukamy gałązek. Co się znajduje, to ogromne do wymyślonej skali. Mimo wszystko chwalę Jasia przy każdej gałązce, podtrzymując zapał. Sam nie mogę nic innego znaleźć. W końcu mam przebłysk inteligencji, atakujemy żywopłot, łamiemy kilka gałązek, w sam raz, problem rozwiązany !
I biorę się za robotę. Już dość precyzyjną, gałązki ciut za małe dla małych rączek, szczególnie odzianych w za duże rękawiczki jednorazowe. Zabawa z cjanoakrylem też chyba nie jest wskazana dla czterolatka. Mógłby sobie złowić palce czy powiekę i zamiast szycia mielibyśmy cięcie na pogotowiu... Jakoś udało mi się go namówić na zajęcie się czymś innym. Na chwilę. Po której wskoczył na moje plecy z hasłem "Przytulanko !!!" i z tej pozycji podziwiał postępy prac. I tak sukcesem jest fakt, że nie podduszał mnie trzymając za szyję... Jak na warunki pracy jakoś układanie dodatków poszło. Jasiek powiedział "super" i spytał, kiedy wreszcie będzie mógł się pobawić makietą, a mi w głowie zaświtał pomysł na krzaki. Malin ?
... cdn ...