piątek, 6 czerwca 2014

Farmer Alek

A obok Inżyniera Maxa rozłożył się Farmer Alek pod hasłem "jak powstaje jedzenie". Niby nic, ale dla mieszczuchów atrakcja. Kury, krowy, świeży sok, grządki z warzywami. Podlewanie grządek o dziwo przebiegło bezboleśnie. Ale...
Jedna z "zagród" miała chyba hasło przewodnie "pieczywo". Wypieki, ziarna, młyny, cały "cykl produkcyjny". W tym worki z mąką. Żeby dzieci mogły dotknąć różnych rodzajów mąki. Co oczywiście bardzo chętnie robiły :) A wokół rozlegały się nerwowe okrzyki
- Kasiu / Zosiu / Franiu / Tomku nie ruszaj tych worków / jak Ty wyglądasz / pobrudzisz się / ... !!!
A my, cóż... A niech się pobrudzi, od tego ma dzieciństwo :) Przynajmniej był szczęśliwy. W końcu na takie imprezy w plenerze nie ubiera się dziecka jak do przysłowiowego kościoła :) Jego mina była najlepszym podziękowaniem.
A potem poszliśmy dokończyć zabawę w stogu siana, gdzie się dosłownie tarzaliśmy w kłosach...

W drodze powrotnej, całkiem wbrew swoim zwyczajom, zasnął w aucie :)

Inżynier Max

Rok temu w okolicach dnia dziecka byliśmy na imprezie pt. Inżynier Max. Wystawa różnych ciężarówek traktorów i maszyn budowlanych dla dzieci. Wszędzie można wejść, każdy przycisk nacisnąć. Sam nigdy wcześniej nnie miałem okazji siedzieć w kabinie dźwigu ;)
Jedziemy przez miasto, dostrzegł wielki plakat. Inżynier Max i urodziny koparki ! Powtórka z rozrywki. Już nie musieliśmy się zastanawiać, jak spędzić dzień dziecka :) Nie odpuścił.
Pojechaliśmy. Obeszliśmy wszystkie pojazdy. Obaj mieliśmy frajde. Najwspanialsza też, chociaż głównie zajmowała nam kolejki do kolejnych aut. Funkcja stacza kolejkowego nie stała się bezużyteczna.
Wszyscy byliśmy zadowoleni ze wspólnie spędzonego czasu na powietrzu. A przede wszystkim Młody się wyszalał. Sam do dzisiaj pamietam, jak knypkiem będąc byłem z tatą na jakichś targach.budowlanych i mogłem wejść do koparki.
A gwoździem programu była przejażdżka czymś na gąsienicach. Prawie jak kolejka górska w wesołym miasteczku.

Może kiedyś opowie naszym potencjalnym wnukom, że klocki były superowe, ale rodzice dali mu przede wszystkim mnóstwo swojego czasu ? "Kosztem" tak modnej dziś samorealizacji. Co w dzisiejszych czasach chyba nie jest tak oczywiste.

środa, 4 czerwca 2014

Klocki na Dzień Dziecka

Dzień Dziecka nadciągał. Trzeba kupić prezent. Badamy grunt.
- Jasiu, co byś chciał dostać na dzień dziecka ?
- Śmieciarkę Lego City !
Przynajmniej wie, czego chce, konkret :)
Idąc tym tropem, zaatakowałem półkę  z klockami w markecie. Śmieciarki nie było. Ale była policja i pomoc drogowa. Wybór trudny. Młody pewnie wolałby policję. Ja wybrałem inaczej. Bez ryzyka nie ma zabawy :)
Nadeszła chwila prawdy. Zrobił wielkie oczy. Z radości, ulga.
- Tata, pomożesz trochę mi złożyć ?
Pojawiła się wizja godzinnego składania. Ale... Rok temu składał ludzika i koła. Teraz... Umie czytać rysunek techniczny ! Wybierał klocki, składał, moja pomoc ograniczyła się do trudniejszych fragmentów i tych wymagających większej siły. W szoku byłem, na ile Jasiek się rozwinął w tym zakresie :)

A potem zaczęło się ciągnięcie wszystkiego co wpadło w rękę...

wtorek, 3 czerwca 2014

Piknik Naukowy

Coroczny Piknik Naukowy. Blisko, więc w ramach sobotniego spaceru wybraliśmy się.
Niby tematem przewodnim był CZAS... Z reguły związku z ekspozycjami nie widziałem :)
Zresztą, jak rok temu było dość chaotycznie, od Sasa do Lasa trochę. Może za rok uda nam się skupić na jakimś temacie, trochę go zgłębić ? Bo na razie zwiedzanie polega na poszukiwaniu czegoś, co Jaśka choc trochę zainteresuje :) Kilka udanych strzałów było. Nie był to jednak ciekły azot :) Bał się dymiącej cieczy. Może tak głęboko ma wpojone "uważaj bo się poparzysz" ? Może to i dobrze, odrobina ostroznosci w tym względzie nie zaszkodzi.
Dopadł zdalnie sterowany pojazd. Tzw robota wielozadaniowego. Opanowanie pilota zabrało mu moment. Do tego stopnia jeździdło go zafascynowało, że musieliśmy tam wrócić. Ba, przełamał dziecięcą nieśmiałość.
- Tata, spytasz Pana, czy mogę jeszcze pokierować pojazdem ?
- Jak chcesz, to sam zapytaj.
- Wstydzę się. Pójdziemy razem, ale Ty będziesz mówił ?
- Sam musisz to załatwić. Mogę pójść z Tobą.
- Dobra.
Tup tup
- Przepraszam... Czy mogę jeszcze pokierować robotem ?
Dał radę :) Fascynacja pojazdami przezwyciężyła wstyd, pracujemy nad tym. Chyba ma to po mnie...
Idąc tropem pojazdów dotarliśmy do części motoryzacyjnej na płycie stadionu. Tzw cichaczem przemknęliśmy obok stoisk z długa kolejką. Wystawa starych samochodów. Z wielkimi kartkami "proszę nie dotykać eksponatów". Albo piknik, albo muzeum. Na szczęście jeden ze staruszków był dostępny do dotykania. Junior kilka razy machnął korbą, i zasiadł za kierownicą legendy, czyli Forda T. Mi przypadło miejsce pasażera. Dla Jaśka był to kolejny ciekawy pojazd, pierwszy na korbę. Dla mnie pierwszy kontakt z tym modelem. Czyli radość dla obu :)
Idziemy dalej. Zaciekawienie wzbudziły wyścigi kulek, czyli jakiś eksperyment z grawitacji. Co tam grawitacja, wyścig zawsze jest fajny :) podobnie jak przesypywanie piasku i wyścigi kulek w różnych płynach.
Za to Najpiękniejszą zaintrygowało robienie tęczy z lakieru do paznokci :)

W sumie to Piknik się udał. Wrócilismy zadowoleni po kilku godzinach :)
Problem nie leżał chyba jedynie w organizacji imprezy. To jest to samo co w wielkich muzeach. Nadmiar. Człowiek biega od eksponatu do eksponatu, od działu do działu, chcąc zobaczyc wszystko. A to jest niemozliwe. Bo kto z turystów jest w stanie będąc np. kilka dni w Londynie iść do British Museum i obejrzeć tylko kamień z Rosetty ?

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Kalosze

Wracamy z przedszkola.
- Tatuś, a jak się nazywał ten sklep, w którym kupiliśmy moje kalosze ?
- Hmmm - chwila namysłu - o, Decathlon.
- To musimy w weekend zaprosić do naszego auta Panią Bogusię (czyli wychowawczynię Jasia - przyp. aut. ;)) i zawieźć ją do Decathlona, żeby też sobie takie kaloszki kupiła !
- ???
- Mówiła mi, że też chciałaby takie mieć !

To mamy już zaplanowany weekend...