Coroczny Piknik Naukowy. Blisko, więc w ramach sobotniego spaceru wybraliśmy się.
Niby tematem przewodnim był CZAS... Z reguły związku z ekspozycjami nie widziałem :)
Zresztą, jak rok temu było dość chaotycznie, od Sasa do Lasa trochę. Może za rok uda nam się skupić na jakimś temacie, trochę go zgłębić ? Bo na razie zwiedzanie polega na poszukiwaniu czegoś, co Jaśka choc trochę zainteresuje :) Kilka udanych strzałów było. Nie był to jednak ciekły azot :) Bał się dymiącej cieczy. Może tak głęboko ma wpojone "uważaj bo się poparzysz" ? Może to i dobrze, odrobina ostroznosci w tym względzie nie zaszkodzi.
Dopadł zdalnie sterowany pojazd. Tzw robota wielozadaniowego. Opanowanie pilota zabrało mu moment. Do tego stopnia jeździdło go zafascynowało, że musieliśmy tam wrócić. Ba, przełamał dziecięcą nieśmiałość.
- Tata, spytasz Pana, czy mogę jeszcze pokierować pojazdem ?
- Jak chcesz, to sam zapytaj.
- Wstydzę się. Pójdziemy razem, ale Ty będziesz mówił ?
- Sam musisz to załatwić. Mogę pójść z Tobą.
- Dobra.
Tup tup
- Przepraszam... Czy mogę jeszcze pokierować robotem ?
Dał radę :) Fascynacja pojazdami przezwyciężyła wstyd, pracujemy nad tym. Chyba ma to po mnie...
Idąc tropem pojazdów dotarliśmy do części motoryzacyjnej na płycie stadionu. Tzw cichaczem przemknęliśmy obok stoisk z długa kolejką. Wystawa starych samochodów. Z wielkimi kartkami "proszę nie dotykać eksponatów". Albo piknik, albo muzeum. Na szczęście jeden ze staruszków był dostępny do dotykania. Junior kilka razy machnął korbą, i zasiadł za kierownicą legendy, czyli Forda T. Mi przypadło miejsce pasażera. Dla Jaśka był to kolejny ciekawy pojazd, pierwszy na korbę. Dla mnie pierwszy kontakt z tym modelem. Czyli radość dla obu :)
Idziemy dalej. Zaciekawienie wzbudziły wyścigi kulek, czyli jakiś eksperyment z grawitacji. Co tam grawitacja, wyścig zawsze jest fajny :) podobnie jak przesypywanie piasku i wyścigi kulek w różnych płynach.
Za to Najpiękniejszą zaintrygowało robienie tęczy z lakieru do paznokci :)
W sumie to Piknik się udał. Wrócilismy zadowoleni po kilku godzinach :)
Problem nie leżał chyba jedynie w organizacji imprezy. To jest to samo co w wielkich muzeach. Nadmiar. Człowiek biega od eksponatu do eksponatu, od działu do działu, chcąc zobaczyc wszystko. A to jest niemozliwe. Bo kto z turystów jest w stanie będąc np. kilka dni w Londynie iść do British Museum i obejrzeć tylko kamień z Rosetty ?