sobota, 13 lipca 2013

Grób Nieznanego Żołnierza

Sam nie wiem dlaczego nie pozwoliłem mu podejść do żołnierzy. Może dlatego, że przewidywałem, że spytałby ich o możliwość wypróbowania strzelaczki. Ciekawe, czy oparliby się jego sile perswazji ?

Akurat trafiliśmy na przemarsz dookoła szczątków pałacu dla rozruszania kości. Głośny zachwyt Juniora nad stukającymi podkutymi butami spowodował, że wojak z zapałem wpatrywał się w drugą stronę. Młody, próbował za wszelką cenę zachować regulaminową powagę... Ciężka służba.

Skoro atrakcje przeminęły, Jasiek dopadł kawałek płaskiego granitu. W sam raz dla karetki ! Gnała na sygnale wkoło podestu, nic sobie nie robiąc ze sztucznej nadętej powagi miejsca, hałasując głośno. Aż w końcu nie zmieściła się w zakręcie, spadła w przepaść... i z braku podręcznego śrubokrętu musieliśmy przełożyć ponowną instalację baterii na powrót do domu...

Mam nadzieję, że prochy poległych na wszystkich frontach, z reguły młodych chłopaków, uśmiechnęły się do Jaśka wspominając własne pociechy... I podziękowały mu za przerwanie kilkudziesięcioletniej nudy napuszonej uroczystościami ku czci.



piątek, 12 lipca 2013

Karmienie kaczuszek

Elegancki stołeczny stawik w eleganckim parku. Wychodząc z domu przygotowałem bułkę do karmienia stołecznych eleganckich kaczek. Doszliśmy nad brzeg, pewnym ruchem sięgam do mniej eleganckiego plecaka po pieczywo. Ups... Elegancka bułka została na szafce... Co teraz ? Młody ma obiecane karmienie stołecznej zwierzyny. Ufff, mamy wafelka. Może nie jest tak elegancki, ale kaczki chyba nie wzgardzą nadzieniem czekoladowo orzechowym. Nie wzgardziły 
Wafelek jednak został szybko zużyty. Junior idąc śladem mojej kreatywności schylił się, podniósł garść kamyków... W ostatniej chwili go złapałem za rękę. Tym razem nie jesteśmy na polowaniu ani wyprawie survivalowej 

Jakaś starsza elegancka spojrzała z dezaprobatą. Tym razem ja się ledwo powstrzymałem od pokazania jej języka 

czwartek, 11 lipca 2013

Nowe znajomości

Junior jest towarzyszki. Ba, bywa nawet nachalny... Na razie z racji wieku jest mu to z uśmiechem wybaczane.

W Saskim Ogrodzie stoi sobie pagórek z tzw. wodozbiorem Marconiego. Wieża ciśnień pierwszego warszawskiego wodociągu... W dodatku podobno górka została usypana z ziemi z fortyfikacji zygmuntowskich. Inni twierdzą, że sterta ziemi jest pochodną wykopanego obok stawu.

Jaśka pochodzenie wzgórza nie frapowało. Zobaczył górkę, odezwał się w nim instynkt, albo wpojone przez ojca wartości, wspinamy się, obiegamy kopię świątyni rzymskiej bogini, pod którą siedzi sobie jakaś para młodych. Nie mam zamiaru im przeszkadzać. Ale Jasiek ma... Podbiegł, usiadł obok, zagadnął
- Patrzcie, jaką mam bajerancką karetkę, Tata mi dziś kupił.
Dziewczyna się uśmiecha.
- Posłuchaj, jak fajnie ija: ijoo, ijooo.
Chłopak zachowuje obojętność.
- Zobaczcie, jak umiem skakać !
Wykorzystuję pokaz sprawności do odskakania go w dalszą drogę. Młodzi chyba odetchnęli z ulgą.



środa, 10 lipca 2013

W tramwaju

Jedziemy sobie przez miasto tramwajem. Gdzieś, do celu. Oczywiście, jak to my, prowadzimy bardzo ożywioną wymianę spostrzeżeń i pomysłów. A to zachwycamy się, że nasz tramwaj pędzi jak pędziorek. A to faktem, że nasz tramwaj wyprzedził autobus. A to zastanawiamy się, jak to możliwe, że jakiś autobus jedzie za naszym tramwajem pasem dla tramwajów. A to podziwiamy sfalowaną wiatrem powierzchnię Wisły. A to wjeżdżamy do tunelu czasu, i na moje pytanie gdzie z niego wyjedziemy automatycznie wypalił
- W okresie jury !
Oczywiście dałem się sprowokować i wciągnąć w dyskusję czemu nie w kredzie czy triasie, oraz gdzie one właściwie są.
Wreszcie dojechaliśmy do naszego przystanku, wysiadamy. Mózg po szybkiej i drenującej świadomość wymianie zdań mam kompletnie zlasowany, co chyba znajduje odbicie w moim wyrazie twarzy.
Za nami siedziało małżeństwo mniej więcej wmoim wieku z córką kilka lat od Jaśka starszą. Gość spojrzał na mnie pełnym zrozumienia wzrokiem i chyba chcąc mi dostać otuchy troskliwie się odezwał
- To ten wiek, jeszcze trochę minie, a potem zacznie się komunikować tylko smsami 

To już chyba wolę tą naszą paplaninę 

wtorek, 9 lipca 2013

Ogród saski

Idzie sobie dwóch przez Ogród Saski. Trochę innych od otaczających spacerowiczów... Odmieńców ? Dziwaków ? A może tylko z innej bajki się zaplątali ?
Kiedyś Ogród był letnim salonem stolicy, i wpuszczano do niego jedynie przyzwoicie odzianych. Ciekawe, czy kluczem do alejek była estetyka ubioru, czy wskazany przez okrycia wierzchnie poziom zamożności, a co za tym idzie, status społeczny ich właściciela ? Czy miał prawo wstępu przeciętny kupiec żydowski ? A rabin, cadyk ? Odświętnie ubrany chrześcijański furman ?
Teraz też wokół chodziło towarzystwo takie bardziej z żurnala, żywcem przeniesione co do milimetra. Ciekawe, czy to owczy pęd, brak własnego pomysłu, czy chęć podkreślenia nadążania za trendami ? Cóż, znowu się nie wpasowaliśmy w otoczenie. Tym bardziej, że nie kroczyliśmy dostojnie alejką z minami rodem z niedzielnego rynku w Lubartowie  I tak dobrze, że nie wpatrywaliśmy się w kompas nad mapą 
Z uwagą wypatrywaliśmy drobnych wybrzuszeń trawnika, śladów dawnego wału zygmuntowskiego, fortyfikacji które zniknęły w mrokach dziejów i modernizacji. Jest ! Szerokie wybrzuszenie trawnika na całe 10 cm  Zdobyliśmy sprawność detektywa, może wstąpimy do IPNu ? 
Ale młodego bardziej poruszył leżący pień drzewa. "Tata, tu leży czaszka dinozaura, możemy się na nią wspiąć ?!". Widać jest zafascynowany inną epoką  Wspina się z mozołem, szuka, gdzie były oczy i zęby  Niezły jest. Krótka sesja zdjęciowa dokumentująca wiekopomne odkrycie i biegiem ku następnej atrakcji...



poniedziałek, 8 lipca 2013

Tankujemy !

Syn mi dorasta...
Kiedyś odważyłem się pojechać z młodym pierwszy raz zatankować z nadzieją, że mi tego nie uniemożliwi. Udało się, utarło się rutynowe działanie: siedzi w foteliku, otwieram mu okno, sobie bak, wysiadam, wlewam badając z nim przez okno, zamykam bak, wycieram ręce, wyjmuje go z auta, zamykam auto (jeśli pamiętam zajęty kontrolą młodego), idziemy płacić, w bonusie kupuję mu lizaka Chupa Chips.
Wolałem, by unikał kontaktu z benzyną. Zawsze mógłby się oblać czy napić...
Tym razem bezmyślnie: otworzyłem bak, wysiadłem, wyjąłem młodego, wziąłem do ręki nalewaczkę i na jego uradowane
- Mogę ja nalać benzynę ?
ocknąłem się z rutyny... Słowo się rzekło, nie dam rady go wepchnąć z powrotem do auta. Nawet o rękawiczkach zapomniałem. Trzymał nalewaczkę przez jakieś czterdzieści litrów z dumnym wyrazem twarzy. Poczuł się dorosły. Szkoda, że nie zechciał sam zapłacić 

Za to chyba uznał, że skoro tak mi pomagał, należy mu się godna rangi wydarzenia nagroda. Zignorował ekspozycję Chupa Chupsów. W momencie, gdy rzuciłem sprzedawcy zwyczajowe "czwóreczka" coś przemknęło z maleńkiej rączki do dłoni sprzedawcy i z powrotem. Lekko kiwnąłem głową. Na paragonie fiskalnym przeczytałem potem "Zabawki karetka".

Jedyna pociecha, że karetka ma cichą syrenę...

niedziela, 7 lipca 2013

Nowe łóżeczko

Od pewnego czasu dojrzewał temat nowego łóżeczka dla naszej Kruszynki. W dotychczasowym odbywając swe nocne wędrówki, turlanki i przewracanie się na drugi bok co chwila się obijal od boków, robiąc głośne ŁUP budzące cały dom. Przy okazji zdobywał nowe odznaki w formie siniaków  Więc mebelek w końcu dotarł do Jasia pokoiku, dzielny tatko sprawnie go złożył...
I zaraz w rodzicach zrodził się niepokój - jak to będzie, czy nie łupnie nocą o podłogę podczas swoich lunatycznych akrobacji, czy zechce się w nim ułożyć "bo to nie jest moje łóżeczko", czy będzie mu wygodnie, czy nie będą mu się śnić potwory, czy...
A ten przespał spokojnie całą noc obłożony dookoła pluszowymi przyjaciółmi, ułożonymi troskliwie przez rodziców, żeby przypadkiem nie przywalił w twardą ścianę.

Jedynie jak zobaczył na froncie łóżeczka namalowanego słodkiego misia, zadał pytanie
- A możemy zrobić tak, żeby miś chodził ?
Niestety, cudotwórcą nie jestem. Mam nadzieję, że nie zawali mu się obraz świata na wiadomość, że tatko nie jest wszechmogący