środa, 30 października 2013

Pranie

Mały uwielbia pomagać. We wszystkim. Często dużego szlag trafia, bo
- wszystko trwa trzy rady dłużej,
- potem jest cztery razy więcej sprzątania,
- czasem cały wysiłek diabli biorą w jednej chwili i trzeba zacząć od nowa, ze stanu gorszego już pierwotny wyjściowy...

Weźmy czynności związane z robieniem prania. Szczególnie drażliwy tematy, bo obsługa pralki przerasta typowego faceta, skądinąd obeznanego ze smartfonami, komputerami, pompowtryskiwaczami i inną technologią. A sortowanie prania, toż to czarna magia ! Kolorami ?! Przecież trzeba dobrać rodzajem tkaniny, technologii prania (program, temperatura, ...) ! A dlaczego nie powinno prac się razem majtek, skarpetek i szalik, jeśli są z tego samego ??? Takie dylematy mogą prowadzić do rozwodu...

Więc zaczynamy szykować pranie. Tzn wybierać i sortować. Wszystko z kosza na podłodze, Jaś przebiera w brudnych spodniach, skarpetkach o naturalnej woni itp. "To jest Jasia, to bluzka Mamusi, o ! Taty koszula !".  I układa na osobne kupki, nie bacząc na barwy i rodzaj tkaniny. Powstają trzy stosy rzeczy, i Jaś decyduje: "Dzisiaj pierzemy Jasia rzeczy". Bierze w ręce, połowa mu wypada, próbuje wepchnąć do pralki. Chwilę trwa, zanim uda mi się wyperswadować plan z głowy. Dobra, wybrałem co pierzemy, z jedną kupką łatwiej. Oczywiście On ładuje to do pralki, upycha, ledwo się mieści... Potem zabraknie sznurków na suszarce, ale nie pozwoli wyjąć ani jednej skarpeteczki.
Właśnie płynu do prania też należy do Jasia. "Tata, zostaw, nie przeszkadzaj, ja sam umiem !". Co oczywiście kończy się myciem podłogi. Widać kupujemy za duży baniak płynu jak na czterolatka...
Pojemnik z płynem należy umieścić w pralce. Próbuję po swojemu, w miarę stabilnie na górze prania. Ot, tak sobie wymyśliłem. Mój błąd. "Tata, nie umiesz ! Mama zawsze tu na dole stawia, jak wyjmiesz te skarpetki będzie miejsce...". Mądrala. Wyjęcie ze spodu pralki skarpetek często kończy się wypadnięciem misternie wciśniętych spodni. I tak kilka razy. W końcu nam się udaje.
Trzeba nastawić program.  Chwila bijatyki przed maszyną, żeby mi koszuli nie wygotował. Jeszcze jestem silniejszy. Krótki foch i idziemy się pobawić. Na szczęście już mu minął etap wyłączania pralki w połowie prania :) Sukces wychowawczy ?

Cykl prania się skończył, czas wyjąć. Miałem pęknie uporządkowany proces - na krzesło tzw pranie ogólne, na pralkę drobnica jak majtki i skarpetki. Tak łatwiej wieszać. W przestrzenie sznurka pozostałe po powieszeniu spodni i swetra wchodzi para skarpetek. Nic z tego, koncepcja upadła ! "Tu układamy rzeczy Jasia, tu Mamusi, a tu Tatki :)". Nawet nie podejmuję próby dyskusji... Nawet, jeżeli kupka moich jasnych koszul znalazła miejsce na podłodze.
Wyjął, ułożył, czas wieszać. Pozwolił mi łaskawie spuścić sznurki spod sufitu. Potem..  Podstawił sobie stołeczek, mówił, którą rzecz teraz mam mu podać, nie daj Boże, żebym się pomylił. I wiesza. Subtelnie nie zauważa, jak poprawiam, wygładzam powieszone sztuki.

Ok, pranie zrobione. Trochę się zeszło. Mamy tylko nadzieje, że Najwyrozumialsza nas pochwali, doceni wysiłek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz