czwartek, 18 lipca 2013

Łuk


Jak to zapalony turysta i łazik, na widok baszt czy też wież obronnych (ktoś mi wyjaśni różnice ?) w murze zamkowym krótko rzucił "wchodzimy na górę". Dwa rady razy nie trzeba mi było powtarzać. Wdrapujemy się więc po wąskich, stromych, krętych średniowiecznych schodach. Wyzwaniem są stopnie sięgające mu do pasa, ciemne zakręty i zaokrąglone wyślizgane krawędzie stopni. Dzielnie się pnie, podziwia widok ze szczytu, udało mu się nawet dojrzeć z góry różową mamusię rozkoszującą się słońcem między trebuszem a taranem.
W wieży bramnej, pewnie w komnacie komesa, oczom naszym ukazała się niezwykła machina. Cóż, wyrzutnia rakietowa dalekiego zasięgu. Tylko że Jachu nigdy czegoś takiego nie widział. Chyba nie widział... Mimo tego od razu wiedział, gdzie sięgnąć, co robić. Zadał tylko dwa pytania: czym się strzela i którędy amunicja wylatuje na zewnątrz. Z zapałem przez kilka minut naciągał cięciwę, póki nie wydałem komendy przegrupowania celem wzmocnienia drugiej flanki. A w duchu cieszyłem się, że nie dostrzegł naciągu korbowego 
Za to na drugiej flance, na podwórcu zamkowym, mógł rzucić się w wir walki i przynieść chwałę rycerstwu mazowieckiemu. Pod murami kłębią się hordy tatarskie, wojska rusińskie, na usta ciśnie się tradycyjny mazowiecki okrzyk bojowy "goń bolszewikami". I bez znaczenia jest fakt, że w czasach świetności odpierano tu raczej broniących wiary ojców Litwinów i krwiożercze wypady zwiadu krzyżackiego  Młody zoczył "Pana Rycerza" i postanowił przy jego boku uczyć się sztuki łucznictwa. Aż tupał z niecierpliwości. Gdy wreszcie dopadł oręża, nie zważał na fakt, że to ciężka odmiana, niekoniecznie dostosowana do zjedzonej na śniadanie ilości kaszki  Trzyma w rękach, na twarzy maluje się ogromne skupienie, słucha, trochę się niecierpliwi, trzyma prawie jak profesjonalista... Świst ! Bełt prawie doleciał do tarczy ! A młody giermek do rodziców ze skargą "Paluszki mnie bolą, już nie chcę !". A jednak rozmiar ma znaczenie



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz