niedziela, 2 marca 2014

Gry komputerowe.

Temat rzeka, podnoszący ciśnienie, zwłaszcza różnym piewcom naturalnego chowu dzieci, stymulowania ich rozwoju i zabawek kreatywnych, zdrowych dla psychiki. Gry komputerowe. Wcielenie zła bezwzględnego. Ogłupiają, niszczą koncentrację i wyzwalają czysta bezinteresowną brutalność. Słowem - rozrywka dla tłuszczy, a na pewno nie dla dzieci.
A ja mówię: mój syn grał, gra i grać będzie. Bo:
- czasy ptaszków na patyku i toczenia koła dawno minęły. Bezpowrotnie,
- i tak kiedyś zacznie, nie oszukujmy się. Lepiej, żeby zrobił to pod moim czujnym okiem niż rzucił się na Dooma za kilka lat z kolegami w tajemnicy,
- mogę wskazać mu dobre gry, pokazać te rozwijające i zainteresować nimi,
- komputer będzie dla niego naturalną sprawą, obsługę będzie miał w małym palcu,
- niesamowicie rozwijają tzw małą motorykę i koordynację. Patrzę, jak manipuluje touchpadem równocześnie z klawiszami - ja tak nie umiem,
- sam sobie czasem lubię w coś zagrać i chcę mieć do tego kompana,
- gry to nie tylko bezmyślnie strzelanki. Widzę, jak trzylatek kombinuje przy grach logicznych i jestem w szoku nad jego sposobem rozwiązywania zadań - choćby sieciowy Truck Loader czy jakoś tak...
- a nawet jak bezmyślnie jedzie wyścigówką - nie każda zabawa musi być kreatywna, też się lubię czasem odmóżdżyć i mieć "czysty fun",
- ...
A poza tym zapewniamy mu masę innych rozrywek, zabaw, wycieczek, gry to jedna z nich. Nie główna. Podstawą jest różnorodność zajęć. I kontrola. Żeby czterolatek nie zabijał potworów i nie walczył mieczem świetlnym. Tak samo jak w zabawach poza komputerem. I traktował to jako jedną z możliwości.
Ba, gry są nawet używane w terapii np poprawiającej koncentrację przy schorzeniach typu Alzheimer. Więc... wszystko dla ludzi, byle rozsądnie i z umiarem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz