Będąc tutaj dwa lata temu zaciągnąłem Rodzinę na Kalatówki. W ramach projektów "wspólnie w górach" i "czym skorupka za młodu". W dodatku zamiast bokiem szlakiem łagodnym przez las - wredną stromą kamienistą drogą. Przesadzam - kamienie były pod śniegiem. Czyli było ślisko. Nie wiadomo co gorsze. Udało nam się dojść. Pół drogi ciągnąłem sanki z coraz cięższym dwulatkiem. Drugie pół - niosąc go "nabaranie". Wciągnął się w klimat owieczek i juhasów. Chyba pobiliśmy rekord najdłuższego czasu podejścia na Kalatówki. Po wejściu nawet nie pamiętam, czy był jakiś widok ładny na góry... Trochę zjedliśmy, trochę biegaliśmy za dzieckiem. Normalne hobby rodziców dwulatków. Potem Udało nam się zjechać w dół na sankach i pupach. Byliśmy. I tyle.
Dwa lata później postanowiliśmy tej wyprawy nie powtarzać. Tylko mnie ciągnęło w góry. Męska trudna decyzja - idę sam, jak kilkanaście lat temu. Idę nawet kawałek dalej. Chyba musiałem sobie udowodnić, że jestem nadal w stanie przejść dalej niż do garażu :) Faceci w moim wieku tak miewają. Może też pobyć sam ze sobą i przewartościować, przemyśleć kilka spraw ? Choćby to, że też mam prawo czasem coś dla siebie zrobić ? Tu odzywa się też pępowina - żeby Młody miał Tatkę, który robi coś fajnego, pokazać mu wzorzec, żeby kiedyś pomyślał "Mój staruszek to jest gość, kiedyś też chcę te fajne rzeczy robić".
I polazłem sobie na Halę Kondratową. Przez śnieg, mgłę i oblodzonym szlakiem. Doszedłem. Ponad mgłę. Nawet do schroniska nie wszedłem. Tradycyjnie skorzystałem z herbatki w termosie, chleba i kabanosa. Z widokiem na grzbiet Giewontu z jednej strony, i zbocza doliny z drugiej. Chyba tego było mi trzeba. Sięgnąć, wyjąć na wierzch siebie samego sprzed lat. Z sukcesem udało się wyjąć coś, co było sednem mnie lata temu. Chłonąłem miejsce i majestat żlebów.
Przy okazji potraktowałem spacer jako rekonesans na przyszłość. Nie wiem co jest pod śniegiem na ścieżce. Ale latem pewnie spróbowałbym już Młodego zabrać. Jeśli by się nie znudził - dałby radę. Chyba. Lekkie podejścia przez las. Pod warunkiem, że na Kalatówki bokiem, niebieskim przez las, a nie brukiem ostro w górę. W warunkach bieżących - sam zastanawiałem się czy nie zawrócić, bo zejście po lodzie bez jakichkolwiek raków nie było zbytnio atrakcyjne... Mocno techniczne za to, nawet na takiej spacerówce...
Więc - z dzieckiem na Kondratową można. Jeżeli jest sucho i ładnie. W lecie bym próbował, teraz - sam myślałem o zakupie raków czy choćby kijków...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz