Ostatnimi czasy człowieczek ma zwyczaj witać mamusię po pracy subtelnym i czułym pytaniem "A czy coś dla mnie kupiłaś ?". Może uznał, że okrzyk "Mamusiu wróciłaś!" połączony z buziakiem jest za mało męski ?
Lekko zniesmaczona szorstką bezpośredniością rodzicielka odbiła w końcu piłeczkę:
- A Ty coś dla mnie masz ?
Na chwilę zbiła przedszkolaka z pantałyku, ale on nie w ciemię bity, szybko odzyskał rezon.
- Taaak, mamusiu
- Co masz dla mnie ?
Usłyszała słodki głosik:
- Patrz, taki nanibowy prezencik !
Takiego obrotu sprawy nie przewidziała... Nawet przedszkolaczek załapał, że to było nie fair. Szybko więc pognał do swojego pokoiku, wziął w rękę jedno ze swych autek, i trzymając za plecami, ze "Sto lat" na ustach, poszedł ku mamie. Dostała jego własne auteczko strażackie ! Fakt, najmniejsze.
Za 10 minut rozległo się pełne niepokoju pytanie "Czy mogę już pobawić się malutkim wozem strażackim, proooszę?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz