środa, 25 września 2013

Warzywa

Któregoś popołudnia Jaśko oświadczył, że musi do przedszkola przynieść warzywo. Przyjąłem ten fakt do wiadomości bez mrugnięcia okiem, pewnie uczą się czegos w tym temacie. Z Juniora raczej nie wydobędę po co, małomówny bywa. Żona, lepiej zorientowana w programie nauczania oświeciła mnie, że tematem są różne aspekty jesieni. Kontrolnie, żeby się nie wygłupić z ziemniakiem, selerem czy sałatą lodową spytałem jakie warzywo
- No na przykład jabłko, truskawkę, ananasa, arbuza...
Dobrze, że nie wymienił papai czy liczi, jakkolwiek to się pisze :) Pomylił się chłopak, nic dziwnego, skoro jego tatuś od niespełna czterdziestu lat nie może zgłębić tajemnicy, czym się różni warzywo od jarzyny...

A tak na marginesie, pokolenie wcześniej z owoców doskonale znało czereśnie, gruszki, śliwki, wiśnie, poziomki... Mój czteroletni syn chyba jeszcze nie jak poziomek, jeżyn. Za to jadł kiwi i dżem z moroszki. Świat się zmienia. Nie tylko w zakresie komputerów i technologii stare pokolenie zostaje w tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz